Jak mówią posiadacze pojazdów, którzy zdecydują się na poświęcenie swojego auta, jest to pewniejsze ubezpieczenie. – Lepsze nawet od autocasco – uśmiecha się posiadacz forda focusa Krzysztof Taraszej, który w ten sam dzień obchodzi imieniny.
Sami kapłani bywają miłośnikami motoryzacji oraz kierowcami. Znają auta swoich parafian. – Przyjeżdżają panowie leciwymi fiatami 125, ale i nie brakuje najnowszych modeli forda, czy volskwagena – mówi jeden z wikariuszy parafii św. Jana na Zabobrzu.
Widzą, jak zmienia się koniunktura na pojazdy. – Teraz coraz więcej jest samochodów używanych. Nowych – bardzo mało. Święcenie samochodów to taki „społeczny sondaż” aut, którymi jeżdżą wierni.
Księża przyznają jednocześnie, że na ulicach widzą najnowsze modele potężnych aut terenowych, za których kierownicami siedzą bardzo młodzi ludzie. – Ci raczej święcenia na św. Krzysztofa unikają, a szkoda – mówi wikariusz.
Jak podkreśla ksiądz Grzegorz Łukasik, który sam jeździ ponad 10-letnim renault 19, święcenie aut nie dotyczy blach, ale człowieka i pasażerów, którzy z samochodu korzystają.
– Bywa, że przyjeżdżają młodzi z hulajnogami i rowerami. Nie brakuje też wózków z małymi dziećmi. Wielu uważa, że święty Krzysztof to bardzo potrzebny dodatkowy pasażer każdego pojazdu – podkreśla ks. Łukasik.