Dolny Śląsk: Postrzelił z armaty
Aktualizacja: Wtorek, 7 lutego 2006, 18:46
Autor: PAP
Feralny wystrzał z armaty miał uatrakcyjnić imprezę plenerową, która odbywała się w czerwcu 2003 roku koło Złotoryi.
48-letni mieszkaniec Złotoryi stanął dziś przed sądem pod zarzutem nieumyślnego narażenia na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz spowodowania obrażeń u widza. Według prokuratury, właściciel repliki armaty nie zachował należytych środków bezpieczeństwa podczas oddawania strzałów na wiwat.
Mężczyzna nie przyznał się do winy. Według niego, poszkodowany obserwator znalazł się w polu rażenia armaty przez własną lekkomyślność. Oskarżony twierdzi, że ogłoszenia konferansjerów prowadzących imprezę, informujące o planowanym wystrzale na wiwat, były wystarczającym ostrzeżeniem dla uczestników zabawy.
Do zdarzenia doszło 28 czerwca 2003 roku w czasie IV Dymarek Kaczawskich, które odbywały się w miejscowości Leszczyna k. Złotoryi. W trakcie tej imprezy, utrzymanej w klimacie średniowiecznego jarmarku, prezentowane są tradycje górnicze okolicy.
Właściciel armaty oddał strzał, raniąc znajdującego się w pobliżu mężczyznę, wykonującego zdjęcia z imprezy. Fotoreporter, który w chwili wystrzału stał w odległości ok. 3 metrów od armaty, odniósł szereg poważnych obrażeń, m.in. doznał wstrząśnienia mózgu i uszkodzenia słuchu.
Według prokuratury, armata wystrzeliła bez odpowiednich ostrzeżeń, a jej właściciel nie zadbał o bezpieczeństwo.
W śledztwie powołano biegłego z zakresu batalistyki, który stwierdził, że wprawdzie na replikę średniowiecznej armaty nie potrzeba stosownego zezwolenia, jednak jest ono wymagane na tak istotną część amunicji, jaką jest proch strzelniczy. Dlatego właściciel armaty odpowiada także o nielegalne posiadane prochu.