Jedną z pamiątek po Stanisławie Bernatcie jest – a mało kto zdaje sobie z tego sprawę – popiersie księcia Bolesława Krzywoustego we wnętrzu ratusza. W 1958 roku Bernatt był inicjatorem zbiórki złomu brązowego, a zainspirowały go obchody jubileuszu 850-lecia Jeleniej Góry. Z zebranego materiału powstał właśnie rzeczony postument, który wmurowano na pierwszym piętrze magistratu. To nie wszystkie zasługi dla miasta: Bernatt był jednym z twórców Września Jeleniogórskiego. Dał pomysł zorganizowania Karkonoskiej Wystawy Psów Rasowych.
– Na wernisaż wystawy przybyła rodzina Stanisława Bernatta – mówi Ivo Łaborewicz, kierownik Archiwum Państwowego, który przy udziale Stanisława Firszta i pod egidą Towarzystwa Miłośników Jeleniej Góry zorganizował ekspozycję. – Kiedy ją otwieraliśmy, silny powiew wiatru otworzył okno, co się u nas wcześniej nie zdarzyło. Żartowaliśmy, że tak oto duch Pana Stanisława także nawiedził to miejsce – opowiada.
Bohater wystawy urodził się w 1899 roku. Przed wojną związany z wieloma miejscami w kraju i za granicą. Pracował w Berlinie, Gdyni i Lublinie. Do Jeleniej Góry przyjechał w 1945 roku. Wówczas właśnie postarał się o wydanie pierwszego polskiego planu miasta. Zajmował się dziennikarstwem (był, między innymi, redaktorem Rocznika Jeleniogórskiego) i pisał książki z zakresu marynistyki, która była jego pasją. Bernatt był znany w całej Polsce dzięki serii „Miniatury morskie”, traktującej o największych katastrofach na morzach i oceanach. – Jego książki rozeszły się w łącznym nakładzie ponad dwóch milionów egzemplarzy – pisze Cezary Wiklik w pozycji „Jeleniogórzanie, kolorowe chwile”.
– W Jeleniej Górze zamieszkał najpierw przy ulicy Kochanowskiego 2, w domu, w którym później ulokowała się siedziba komitetu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – przypomina Ivo Łaborewicz. Później mieszkał przy ul. Pogórze, gdzie zmarł niemal dokładnie 30 lat temu: 18 marca 1979 roku. Datę tę pokazuje eksponat wystawy, klockowy kalendarz, który Bernatt miał na biurku. W archiwum też stanął na biurku podobnym przy którym bohater wystawy tworzył. – Autentyczna jest maszyna do pisania – mówi I. Łaborewicz.
Do tego mnóstwo zdjęć z prywatnego archiwum Stanisława Bernatta oraz eksponaty wypożyczone z Muzeum Marynarki Wojennej. Modele statków (w tym legendarnego Titanica), przyrządy do nawigacji i prawdziwa bandera. Jest też rybacka sieć. Brakuje tylko charakterystycznego zapachu bałtyckiej plaży i szumu fal.
Stanisław Bernatt bardzo lubił zwierzęta. Jak wspomina C. Wiklik, trzymał w domu srebrne bażanty. – Przybyłym gościom najpierw pokazywał ptaki, a dopiero później przedstawiał żonę – czytamy w „Kolorowych chwilach”. Uwielbiał psy. Miał skyteriera, którego regularnie czesał, a z uzyskanej w ten sposób wełny obstalował ulubioną marynarkę.
W dniu wernisażu wystawy goście, czyli rodzina Stanisława Bernatta, wzięli udział w krótkim nabożeństwie odprawionym w kaplicy św. Michała Archanioła na cmentarzu komunalnym. Złożono też kwiaty na nagrobku pana Stanisława. Zanim odszedł, polecił, by wyryto na nim inskrypcję: „Wieczność za nami, wieczność przed nami, a dla mnie to była chwila między wiecznościami”.
Na szczęście dzięki Towarzystwu Przyjaciół Jeleniej Góry postać Stanisława Bernatta jest wśród nas żywa.