Plac Ratuszowy Rynkiem nie zostanie, przynajmniej oficjalnie, bo w mowie potocznej wciąż wielu mieszkańców używa tej drugiej nazwy lepiej nawiązującej do roli centralnego miejsca w organizmie miejskim. Ale plac Ratuszowy zakorzenił się już tak mocno w świadomości mieszkańców, że nie chcą zmian. Trudno nalegać, tym bardziej, że takowe pociągnęłyby za sobą niepotrzebne koszty związane z wymianą dokumentów i innymi formalnościami.
Nie znaczy to jednak, że nie warto w ogóle wracać do tego, co było. A podcienia dawnego Rynku miały swoje nazwy, stosowane na co dzień przez dawnych mieszkańców. Po 1945 roku zupełnie zapomniane. Gdyby tak reanimować tamtą, wiekową tradycję? Arkady brały swoje miano od grup rzemieślników, którzy tam pracowali i sprzedawali swoje wyroby. Były Podcienia Przędzarzy, Kuśnierzy, Sukienników, Białoskórników i Pończoszników. Były podcienia Maślane.
I choć z czasem zupełnie zatraciły swoje znaczenie z powodów naturalnych (na przykład ostatni kuśnierz w Rynku, niejaki Weymann, zszedł był w 1763 roku), nazwy podcieni utrzymały się. Nie handlowano już tu tylko masłem, czy suknem, a w Podcieniach Przędzarzy kwitła sprzedaż wyrobów przemysłowych i broni palnej. Ale na szyldach wciąż byli dawni rzemieślnicy. W polskich czasach zniknęli. Niewielu mieszkańców wie, że kiedyś – podobnie jak Rynek warszawski ma swoje strony – tak Rynek jeleniogórski miał podcienia, które nie były anonimowe.
Nawiązaniem do tradycji dawnego Rynku byłby powrót do tamtych nazw. Niech już sobie zostanie ten niezbyt szczęśliwy plac Ratuszowy, ale podcienia mogą przecież mieć nazwy. Niedopatrzeniem włodarzy miasta było pominięcie tego elementu podczas ubiegłorocznych obchodów 900-lecia Jeleniej Góry. Bo przecież kolejny jeleń wniósł raczej niewiele, a i tablica z miastami partnerskimi uświadomiła odległości, jakie nas dzielą od, na przykład, Sewerodoniecka (co można sprawdzić w atlasie). Może okazję do powrotu do nazw podcieni da kolejny jubileusz?