Jak święta spędza prezydent Jeleniej Góry?
- Boże Narodzenie to takie święta, które na ogół spędza się w domu i byłem w domu z rodziną i było bardzo miło, tym bardziej, że z nami była 3,5-letnia wnuczka. Przygotowywaliśmy święta, ubieraliśmy choinkę. Byłem zbudowany kiedy poszedłem z wnuczką do kościoła i ona śpiewała po trzy zwrotki kolęd. Tu taka refleksja: organiści w kościołach zbyt często radosne kolędy grają za wolno i dziecko wyraźnie nadawało tempo, i miało rację, że kolędę „Bóg się rodzi”, czy „Przybieżeli do Betlejem” trzeba śpiewać szybciej.
Na stole wigilijnym były tradycyjne potrawy?
- Cała istota świąt na tym polega. U mnie je się cały zestaw ryb, barszcz z uszkami, chociaż w tym roku była innowacja, bo była równolegle zupa grzybowa, którą jadano w domu mojego zięcia i sam ją przygotował. Były śledzie w kilku rodzajach i na koniec kutia, którą bardzo lubię, chociaż młodsza część rodziny nie bardzo chętnie ją je.
Całe święta spędził pan w domu?
- Raczej do nas przychodzili goście, ale były dwa świetne spacery – jeden w Sobieszowie po trasach nartorolkowych, dookoła Chojnika i mam wrażenie, że widziałem tam jakiegoś dużego drapieżnego ptaka. Podejrzewam, że był to bielik, który tam gniazduje i to była duża radość zobaczyć go. Drugiego dnia wybraliśmy się do Karpnik, do nowego pałacu.
Podczas Sylwestera, w związku z obowiązkami będzie pan na Placu Ratuszowym...
- Od kilku lat daje to nam fajną możliwość spędzenia Sylwestra w domach różnych znajomych – składamy im życzenia, jedziemy dalej, i tak do północy. Później Plac Ratuszowy i powrót do domu.
A czego życzy prezydent Jeleniej Góry mieszkańcom w 2016 roku?
- Świętego spokoju, bo trochę dużo emocji w mieście, Polsce i na świecie. Życzę rozsądku i chciałbym, żeby miasto i jeleniogórzanie z grubsza utrzymywali kierunek, który w tej chwili się zaczyna. Pewnie nie jest doskonale, jest dużo do zrobienia, ale te nasze wskaźniki gospodarcze, nowe firmy i coraz łatwiej z pracą – żeby tego wszystkiego nie zaprzepaścić.