Uczestnicy protestu mówili, że już teraz ledwo można wytrzymać sąsiedztwo zakładu. Tymczasem rada gminy bez żadnych konsultacji z mieszkańcami pozwoliła pięciokrotnie zwiększyć obszar wydobycia skalenia.
– Wtedy już zupełnie nie będzie życia w Karpnikach – powiedział Krzysztof Zieliński, jeden z uczestników protestu.
– Szkoda, że wyjeżdżający z pałacu samorządowcy tak mało się interesują co nas boli i dlaczego tutaj stoimy – mówili rozgoryczeni uczestnicy pikiety. – Ale nie popuścimy i jeśli nie będzie innego wyjścia powołamy nową gminę. Nie damy zniszczyć naszej przyrody, z której możemy żyć. Z kopalni żyje tylko jeden człowiek z Karpnik, który pilnuje terenu – mówili zbulwersowani mieszkańcy, którzy już zapowiadają, że to nie koniec protestów.