Czwartek, 21 listopada
Imieniny: Janusza, Konrada
Czytających: 11494
Zalogowanych: 99
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: „Przez długi czas kładłem się spać wcześnie…” – po premierze!

Niedziela, 28 kwietnia 2013, 7:44
Aktualizacja: Poniedziałek, 29 kwietnia 2013, 14:34
Autor: Elster
Jelenia Góra: „Przez długi czas kładłem się spać wcześnie…” – po premierze!
Fot. Archiwum Teatru
Wczoraj (27 kwietnia) na Dużej Scenie Teatru im. Norwida odbyła się premiera spektaklu „Przez długi czas kładłem się spać wcześnie…” teatralnego duetu dramaturgiczno–reżyserskiego: Agata Puszcz–Wojciech Pitala. To czarna, groteskowa wizja rodziny dzisiejszych czasów.

Tytuł „Przez długi czas kładłem się spać wcześnie…” brzmi nieco prowokacyjnie i przywołuje na myśl powieść „W stronę Swanna” Marcela Prousta w tłumaczeniu Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Pierwszy akt rozpędza się wolno. Na scenę wkracza śpiewaczka (wspaniale zagrana przez Elżbietę Kosecką) z klubu nocnego, przyodziana w długą, wieczorową suknię i wystylizowana na apetyczną, klasyczną blondwłosą gwiazdę Hollywood. Swoim songiem zagłusza początek wspólnej rodzinnej wieczerzy, wypełnionej dialogiem. Spektakl wprowadza w świat rodziny, jako przestrzeni rywalizacji, w której miarę przywiązania do drugiej osoby, mierzy się miarą rozczarowania, którego jest ona przyczyną. Przy wspólnym stole spotykają się: ojciec Michał (Piotr Konieczyński bezbłędnie gra na wszystkich strunach; pokazuje, jak kompletnie zdewastowana jest dziś rola ojca i męża), matka Anna (Iwona Lach z niebywałą klasą kreśli portret swojej bohaterki), 30-letnia córka Olga (niezawodnie rewelacyjna Anna Ludwicka-Mania) i starszy od niej o kilka wiosen brat Wiktor (przekonujący Robert Mania). Pojawiają się symptomatyczne słowa ojca, iż przy jedzeniu nie powinno się poruszać tematów o eutanazji, aborcji i zarzynaniu świń. Wszystkie nieporozumienia, oskarżenia, wzajemne żale kumulują się i wybuchają.

Olga i Wiktor są nieodrodnymi dziećmi dzisiejszych czasów. Świat ostatecznie wypadł z formy, nic – nawet odwieczny rytuał – mu jej nie przywróci. Zostały tylko ruchy pozorne i gry towarzyskie. Olga i Wiktor domagają się swoich praw i swobody, większość swojego czasu spędzają przed laptopem i internetowymi portalami, cytują np. fragmenty utworu Paulo Coehlo.

Egoistyczny bezrobotny Wiktor, będąc na garnuszku rodziców, zdaje sobie sprawę, że rzeczywistość wygląda inaczej, niż ją przedstawiano, nie jest czarno-biała, jego życie „inspirują” materiały filmowe znalezione na YouTube. Chłopak pod płaszczykiem nieformalnego związku z Białorusinką Ksenią (świetna Agata Moczulska), skąpo ubraną w szpilkach tancerką na rurze, ukrywa swoją osobistą niedojrzałość i homoseksualną naturę. Konflikt z rodzicami jest nieunikniony, co więcej, nie ma szansy na porozumienie. Wiktor wciąż rani najbliższych, nieustannie wraca do tego, że jako ósmoklasista przeczytał Prousta i obu Tołstojów.

Olga, utrzymanka rodziców, wciąż podnosi kwalifikacje - ukończyła dwa kierunki studiów, studia podyplomowe, kursy doszkalające, staże i praktyki…Nie pozostaje wierna wpojonym zasadom, żyje tak, jak żyje większość. Ucieka w świat kolorowych czasopism dla pań lub „doradczych” programów telewizyjnych. Skrywa się pod maską oschłości, a nawet arogancji.

Michał-ojciec, nauczyciel matematyki, nawet jako nieudacznik, jest jakimś punktem odniesienia. Jego „bronią” jest dawanie pieniędzy kieszonkowych. W przepełnionym dawką ironii tekście zakończenia, niczym na gali wręczenia Oscarów - po odebraniu statuetki - ojciec wygłasza swoją mowę do widowni. Piotr Konieczyński równie przekonujący zarówno jako bezbronny, jak i rozkazujący.

Anna-matka, księgowa, zagubiona i nieszczęśliwa, ucieka od rodziny w świat literackiej fikcji (m.in. „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell) i sensu życia. Iwona Lach na początku gra delikatnie, by w kulminacjach niemal rozsadzać scenę, m.in. gdy jej dzieci próbują zinterpretować biblijne fakty o Jezusie stosownie do własnych wyobrażeń i potrzeb.

Ta dynamiczna, niepozbawiona ironicznego dystansu wariacja na temat toksyczności wzajemnych związków w rodzinie trafia celnie w naszą mieszczańską hipokryzję. Stała się gorzkim rozrachunkiem z minionym stuleciem, wystawioną za ten czas cenzurą. Ta na poły tragiczna, na poły komiczna jatka odsłania już nie kryzys, lecz klęskę rodziny, pewnego jej idealizowanego wizerunku. To czarna wizja rodziny. Spektakl traktuje o niemożności porozumienia się. Konfrontacja bezlitośnie obnaża pozornie proste zasady konstruowania podstawowej komórki społecznej. Ostrość bierze z bacznej obserwacji świata za oknami (np. kiedy cała rodzina bierze udział w rozrywkowym teleturnieju) lub przed szklanym ekranem (gdy członkowie rodziny komentują szokujący występ Madonny, gdzie - potępiana przez księży i radykalnych katolików królowa muzyki pop - wisząc na kryształowym krzyżu atakuje Kościół rzymskokatolicki za brak pomocy w walce z AIDS w Afryce).

Zalążek fabularny ma tu charakter pretekstowy. Podobny charakter ma także scenografia Joanny Piestrzyńskiej, realistyczna w warstwie estetyki, funkcje jej jednak nie kończą się na budowaniu przestrzeni domu rodzinnego. Ściany, ruchome drzwi, regały, to kwintesencja życia. Z pozoru tradycyjna forma niesie skondensowane i zderzone problemy.

Spektakl na pograniczu epickiej czarnej komedii, jest poprawnie opowiedzianą historią, rozpisaną na sceny między bohaterami. Groteskowy i tragiczny tekst Agaty Puszcz i Wojciecha Pitali, obficie czerpie z potocznych kolokwializmów i slangu, swobodnie miesza schematy, ikony i tytuły, jednak nie bije w ostrzegawcze dzwony i nie poucza. Sprawna realizacja i precyzyjna gra zespołu aktorskiego nie pozwala spektaklowi popaść na zbyt długo w jedną konwencję. Skutecznym środkiem okazało się przerysowywanie z umiarem i wyczuciem pewnych cech bohaterów. Dzięki dekompozycjom na całe minuty widz zapomina o tym, że to teatr opowieści. To zdumiewająco trafna analiza przepaści pokoleniowych i mentalnych. Ich świat istnieje przecież naprawdę, wokół nas, ale na scenie zyskuje na wyrazistości i goryczy.

Ogłoszenia

Czytaj również

Sonda

Ile książek w roku czytasz? Audiobooki i e-booki też się liczą.

Oddanych
głosów
619
Jedną
6%
Kilka (3-5)
19%
Dużo (6-12)
17%
Bardzo dużo (więcej niż 12 rocznie)
29%
Czytam od przypadku do przypadku (wolę internet od książek)
9%
Wcale nie czytam książek
21%
 
Głos ulicy
Czy Teatry Uliczne w tym roku się podobały?
 
Warto wiedzieć
Upadek Niemiec: Rząd się rozpadł, a recesja za rogiem
 
Rozmowy Jelonki
Zielone pogranicze
 
Aktualności
Autobusy nie dają rady
 
Karkonosze
Rozszerzenie Karkonoskiego Parku Nadowego – za i przeciw
 
Okiem fotografa
Co popada śnieg, to zaraz stopnieje
 
112
Kolizja z autobusem

Jedzenie na telefon

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group