Początkowo sądzono, iż spaliły się bezpieczniki w liczniku głównym, za którego naprawę odpowiada administracja budynku. Po dokładniejszym sprawdzeniu przez jednego z mieszkańców okazało się, że napięcia nie ma także pomiędzy słupem a przyłączem energetycznym. W tej sytuacji trzeba było wezwać pogotowie.
Przybyli na miejsce dwaj pracownicy energetyki stwierdzili poważną usterkę w zewnętrznym kablu i czekali na dalsze decyzje kierownictwa. Udało im się wznowić przesył prądu, ale tylko na tzw. pierwszej fazie.
Okazało się, że kilka tygodni wcześniej podczas remontu pobliskiej drogi, przerwano podziemny kabel elektryczny, co spowodowało chwilowy brak prądu w budynku przy 11 Listopada. Nie wiadomo dokładnie w jaki sposób połączono uszkodzone elementy, ponieważ żaden z pracowników robót drogowych nie wezwał wówczas energetyków. Dostająca się woda do źle zaizolowanego przewodu mogła spowodować niedzielną awarię.
Monterzy w końcu prowizorycznie podłączyli budynek do sieci kablem z pobliskim słupem. Mieszkańcy budynku są jednak wdzięczni energetykom, że nie czekali aż do jutra, aby naprawić domniemane uszkodzenie w ziemi.
– Nie mamy w domu gazu. Ogrzewanie, ciepła woda i kuchenka są elektryczne. Kiedy następuje przerwa w dostawie prądu, żyjemy jak jaskiniowcy – opowiada jeden z lokatorów.
Sprawdzenie, co tak naprawdę stało się z podziemnym przewodem wymaga szczegółowych pomiarów. Nie obędzie się jednak bez wywiercenia dziury w nowo położonym asfalcie. Ktoś za zaistniałą sytuację będzie musiał ponieść odpowiedzialność.