Pijanego jeleniogórzanina tak „suszyło”, że postanowił napić się wody ze stawu. Na zamiarze się skończyło, bo zamroczony alkoholem pan zasnął. Inny delikwent legł na ulicy, bo „nogi odmówiły mu posłuszeństwa, a głowa leciała na ziemię”.
Niedającego oznak życia mężczyznę spotkał w miniony weekend na swojej drodze przy gliniance „hycel” (ulica Głowackiego) patrol straży miejskiej. Strażnicy dobudzili delikwenta.Ten bełkotliwym głosem wyjaśnił, że właśnie wracał z suto zakrapianych imienin. – Tak sobie popił, że tak go suszyło, że chciał się napić wody i zasnął przy stawie – poinformował Grzegorz Rybarczyk, rzecznik SM.
Straż – jak czytamy w komunikacie – poinformowała mężczyznę o zachowaniu się miejscu publicznym oraz o tym, że przebywanie w okolicy stawu też jest niebezpieczne. Dlaczego? Bo zdaniem strażników można zostać „zaatakowanym przez łabędzie”. A to się „może skończyć się bardzo źle”.
To nie jedyna smutno-śmieszna historia z patrolowego notesu. Inny patrol SM, kiedy szedł ulicą Grunwaldzką, spotkał kolejnego mężczyznę w stanie kompletnego upojenia alkoholem. Człowieka udało się stróżom miasta dobudzić. Co im powiedział? Cytujemy: „Chciał trochę, odpocząć bo nogi odmówiły posłuszeństwa i głowa leciała sama na ziemię”.
Strażnicy pouczyli mieszkańca miasta, że nie przystoi spać na ulicy. Mężczyzna oddalił się o własnych siłach mówiąc, że idzie do domu.