Wałęsające się psy to duży kłopot dla mieszkańców i sklepikarz miasta pod Szrenicą.
– Byłam świadkiem, jak jakiś kundel nabrudził na chodniku, a turystka z Niemiec weszła w to – opowiada Maria Chochoł ze Szklarskiej Poręby. – Głośno zaklęła.
Kilkakrotnie dochodziło też do pogryzień.
Jak twierdzi pani Maria, większość czworonogów ma swoich właścicieli, ale oni udają, że nie widzą jak ich pupil np. załatwia swoje potrzeby na chodniku.
– Nie ma wątpliwości, że wszczepienie implantów psom jest potrzebne – mówi burmistrz Arkadiusz Wichniak.
Oznakowanego czworonoga można łatwo sprawdzić. W specjalnym czipie są zawarte informacje o tym, jak pies wię wabi, ile ma lat oraz kiedy ostatnio był szczepiony. Są też dane jego właściciela. Jeśli pies nie ma właściciela, zostanie oznakowany i przewieziony do schroniska.
Według planów, mieszkańcy nie zapłacą nic za czipowanie psów. Koszty pokryje miasto. To około 12 tysięcy złotych.
– Z akcją musimy jeszcze trochę poczekać – mówi Arkadiusz Wichniak. – Chcemy, by włączyły się do niej także sąsiednie gminy. Tylko wówczas będzie miała ona sens.
Ostateczne decyzje dotyczące terminu czipowania zwierząt samorząd Szklarskiej Poręby podejmie jeszcze w tym miesiącu.
Przypomnijmy, że podobna akcja w Jeleniej Górze kosztowała około 100 tysięcy złotych. Czipowanie psów w pewnym okresie było darmowe dla ich właścicieli: koszty pokryto z budżetu miasta. Zakupiono także specjalistyczny sprzęt do odczytywania „zaszyfrowanych” elektronicznie danych. Jest on w dyspozycji strażników miejskich oraz lekarzy weterynarii.
Później trzeba było zapłacić około 60 złotych od sztuki.
Wbrew spodziewanym efektom, akcja nie przyczyniła się ani do poprawy stanu czystości w mieście (psy wciąż brudzą), ani do ograniczenia liczby bezpańskich zwierząt. Wciąż odnotowuje się przypadki pogryzień. A właściciele bywają bezkarni.
Wielu właścicieli czworonogów nie jest przekonanych do czipowania psów. Uważają, że zwierzęciu robi się w ten sposób krzywdę. Weterynarze przekonują, że zabieg jest całkowicie bezbolesny.