Tym samym przypomniał prezydentowi Kusiakowi jego pochopną zeszłoroczną obietnicę, że szef miasta kupi wszystkim radnym przenośne komputery, żeby ci mogli pracować w każdym miejscu, gdzie zagnają ich ważne, miejskie sprawy.
Jak powiedział nam prezydent, laptopy byłyby już w rękach radnych, gdyby ci, układając tegoroczny budżet pamiętali, że prezydent chciał ich tymi komputerami obdarować. Niestety, takiej pozycji w miejskim budżecie nie ma, a z własnej kieszeni prezydent nie kwapi się wyposażać ani jednego radnego.
Z kolei dla Grzegorza Niedźwieckiego brak laptopa będzie doskonałą wymówką podczas spotkań przedwyborczych, gdy wyborcy będa pytać go o efekty pracy.
Już się przyzwyczailiśmy, że chłopcy do odrabiania lekcji muszą mieć superdługopisy i ekstrakalkulatory.
Teraz i radni bez gadżetu dla dużych chłopców mogą mieć kłopoty z wykonywaniem pracy. Widać znak czasu.