- Wojtek był człowiekiem bardzo koleżeńskim, o wielkiej pasji. Kochał rajdy i samochody, czego przykładem jest warsztat, który prowadził wspierając przy tym innych zawodników, w tym także mnie, bezinteresownie – wyznał Paweł Chudziński. - Próbował także swoich sił w zawodach rangi amatorskiej z sukcesami zarówno jako kierowca, jak i pilot. Człowiek otwarty, wielkiego serca i pasji – dodał przyjaciel W. Szumskiego.
- Niegdyś inny z kolegów również związany z rajdami zadzwonił do mnie z pytaniem, czy oddałbym krew dla jego dziecka. Natychmiast podzwoniłem po znajomych z naszego lokalnego środowiska rajdowego, w tym do Wojtka z prośbą by pomógł. Prosić nie musiałem. Zarówno Wojtek jak i inni, a była to bardzo liczna grupa - o świcie stawili się w punkcie krwiodawstwa, w którym przez cały dzień do jego zamknięcia oddawaliśmy krew. Wojtek był prawdziwym przyjacielem, był jednym z nas, czyli ludzi połączonych wspólną pasją. W rozmowach po tym dramatycznym wydarzeniu najczęściej padało stwierdzenie „nasz Wojtuś”. Wszyscy takiego Go zapamiętamy – dodał Paweł Chudziński.
40-letni Wojciech Szumski zmarł w wyniku wypadku, do którego doszło 4 września podczas rajdu Tarmac Masters na odcinku Wieściszowice – Rędziny. Był to czwarty odcinek specjalny zawodów w okolicach Kamiennej Góry, które po wypadku załogi Mitsubishi Lancer Evo X zostały natychmiast przerwane.