– Strażnicy wezwali pogotowie po otrzymaniu sygnału od obsługi baru, że kobiecie coś się stało – poinformował Jacek Winiarski, zastępca komendanta straży miejskiej. Po pogotowie zadzwonili też klienci. Ratownicy pomogli jeleniogórzance, ale nie była w stanie wrócić do domu o własnych siłach.
Lekarz zdecydował jednak, że nie musi jej odwozić ambulans. – Wydał zaświadczenie, że pani może skorzystać z pomocy naszego radiowozu, co też uczyniła – dodał Jacek Winiarski.
Straż miejska często świadczy tego typu „usługi” dla mieszkańców. Głównie chorych, ale i po spożyciu alkoholu. – Nie możemy zostawić pijanego człowieka na ulicy, aby nie stwarzał zagrożenia dla siebie i innych. Dlatego, jeśli jest on komunikatywny, odwozimy go pod wskazany adres. Jeśli nie – trafia na oddział ratunkowy szpitala – usłyszeliśmy w straży miejskiej.
Za tego rodzaju przewozy „poszkodowani” nie płacą. Nie ma nawet przepisów, które pozwoliłyby na egzekucję należności. Wątpliwości budzi zwłaszcza przewóz osób pijanych, które wprowadziły się w ten stan na własne życzenie.