Spotkało to naszego czytelnika, który wybrał się rowerem na plac Ratuszowy. Chciał wysłać list na poczcie i przypiął rower do pobliskiego ogrodzenia ogródka gastronomicznego. Usłyszał niemiłą uwagę obsługi, że to nie jest „parking dla rowerów” i „ma się wynosić”. – Pomijając chamstwo pana, który mnie przegonił, zdziwiło mnie cała sytuacja, bo z tyłu był również przypięty rower, tyle że należał najpewniej do barmana. Jemu pewnie wolno – mówi pan Dariusz.
Niestety, najbliższy stojak rowerowy znalazł dopiero przy wejściu do ratusza. – To stanowczo za mało, jak miasto, które uważa się za przyjazne w stosunku do rowerzystów. Tym bardziej, że nie ma tu zakazu wjazdu dla jednośladów – pisze nasz Czytelnik.
Kłopot z brakiem stojaków to bolączka cyklistów w całym mieście. Na palcach można policzyć miejsca, gdzie zamontowano pożyteczne dla rowerzystów konstrukcje. Pozostaje im przypinanie pojazdów do latarni, piorunochronów, ławek i rynien. Dobrze, że przynajmniej tam nikt tego nie zabrania.