Rodzicami małej tygrysicy, która nie ma jeszcze imienia są: 7-letnia Nuri, która przyjechała do Wrocławia w czerwcu 2015 r. z zoo w Paignton (Anglia) oraz 11-letni Tengah urodzony w zoo w Rheine (Niemcy), a mieszkający we Wrocławiu od maja 2010 r.
Mała tygrysica wychodzi już na spacery ze swoją matką, więc zwiedzający mogą ją zobaczyć. Jest jeszcze trochę nieporadna, ale to dodaje jej uroku, który rozmiękczy każde serce.
Tygrysy to jedne z najpiękniejszych dzikich kotów. Jednak giną, by stać się częścią pseudo medykamentów chińskiej medycyny. Każda część ich ciała uważana jest za lekarstwo, np. sproszkowany ogon ma leczyć nudności, maść z kamieni żółciowych zmęczenie oczu, a roztarty mózg trądzik. Hodowle zachowawcze to jedyna szansa na ich przetrwanie.
Szacuje się, że zostało w naturze około 400-500 osobników, w ogrodach zoologicznych żyje ich zaledwie 272 - informuje Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo. - Do tego nasze doświadczenie wskazuje, że ten podgatunek tygrysa nie rozmnaża się tak łatwo jak inne – w zeszłym roku urodziło się tylko 13 młodych. Te fakty pokazują, że nie mamy czasu, musimy działać i ratować te piękne koty.
W ramach Światowego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (WAZA) prowadzony jest jeden program hodowlany, bez podziału na regiony. Do tego Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA) przeciwdziała handlowi tygrysami i ich częściami nie tylko w Azji, ale również w Europie, bo problem jest światowy. Kupując leki czy suplementy diety tradycyjnej medycyny chińskiej musimy być wyjątkowo wyczuleni na skład, bo mogą być w nim ukryte składniki z części zwierząt, jak tygrysy.