<i> Wojciech Wojciechowski: Dlaczego wystartował Pan w konkursie na dyrektora artystycznego jeleniogórskiego teatru? </i>
Wojciech Klemm: Myślę, że praca ze stałym zespołem jest niesamowitą szansą, aby coś poruszyć. Ciekawi mnie kontynuacja pracy z ludźmi, a kierowanie takim teatrem jak ten w Jeleniej Górze to duże wyzwanie.
<i> W.W.: Jaki będzie repertuar na najbliższy sezon? </i>
W.K.: Sezon otworzymy premierą „Kariera Arturo Ui” Bertolta Brechta w mojej reżyserii. Następnie będzie „Śmierć Człowieka-Wiewiórki” Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, w reż. Natalii Korczakowskiej. Oba teksty mówią o walce z przemocą i systemem totalitarnym. Dalej na dużej scenie Łukasz Kos zacznie pracować nad premierą adaptacji „Martwych dusz” Mikołaja Gogola. Ostatnim projektem w tym roku będzie na małej scenie prawdopodobnie sztuka Władimira Sorokina. Druga połowa roku to także zmierzenie się z antykiem i tutaj mamy w planach „Elektrę” w reż. Natalii Korczakowskiej. Na dużej scenie planujemy zrobić „Kazania wypędzonych”. To na razie roboczy tytuł sztuki Pawła Demirskiego o tutejszych terenach. Planujemy także zrealizować współczesną wersję „Tkaczy” Hauptmanna w reż. młodego niemieckiego reżysera, własny projekt Michała Zadary na małej scenie oraz prapremierę polskiej sztuki. Mamy w zamyśle również wydarzenia okołoteatralne. Wydaje mi się, że jest to ciekawy repertuar.
<i> W.W.: Tytuły, które Pan wymienił, mają być zalążkiem do powstania w Jeleniej Górze takiej kolebki teatru politycznego? </i>
W.K.: Chciałbym tworzyć tutaj tzw. teatr zaangażowany, który będzie zajmował się sprawami, które dotyczą tego miejsca, tego miasta, ponieważ dopiero od spraw lokalnych można przejść do spraw globalnych. Nasze codzienne życie uwiązane jest w politykę.
Pracując nad „Karierą Arturo Ui” Brechta i obserwując przejęcie władzy przez radykalną prawicę w Polsce, trudno nie zajmować się polską rzeczywistością. Tak, chciałbym, aby była to kolebka, w której reżyserzy i aktorzy mają coś ciekawego do powiedzenia. Teatr będzie różnorodny i każdy znajdzie w nim coś dla siebie.
<i> W.W.: Pracował Pan w berlińskiej Volksbühne, która jest właściwie centrum kultury, gdzie oprócz spektakli, odbywają się spotkania i inne ważne kulturalne wydarzenia. Czy możliwe jest podobne centrum w naszym teatrze? </i>
W.K.: To jest moim marzeniem, aby teatr był miejscem, do którego można zawsze przyjść, ale to zależy oczywiście od sytuacji finansowej teatru. Idealna sytuacja to taka, w której człowiek patrzy na zegarek i wie, że może wejść teraz do teatru, ponieważ tam zawsze coś się dzieje.
<i>W.W.: Wspomniał Pan o finansach. Jaki jest obecnie budżet teatru? </i>
W.K.: Jestem w trakcie negocjacji, ale władze miasta będą wspierały kolejne premiery, za co chciałbym bardzo podziękować. Widzę, że władzom zależy na pewnej świeżości w tym miejscu.
<i> W.W.: Czy planuje Pan poszerzenie zespołu o młodych absolwentów szkół teatralnych? </i>
W.K.: Staram się robić, co mogę. Jestem także oczywiście świadom finansowej rzeczywistości, ale przydałoby się nam parę młodych twarzy.
<i> W.W.: Czy zostanie wprowadzona do teatru funkcja stałego dramaturga? </i>
W.K.: Tak. W dalekiej przyszłości chciałbym rozszerzyć kierownictwo literackie teatru. Chciałbym, aby przy każdej produkcji był dramaturg, który będzie się opiekował konkretnym projektem.
<i>W.W.: Czego Panu życzyć na przyszłość? </i>
W.K.: Długiego oddechu.
W.W.: Dziękuję za rozmowę.