Jednym z potentatów cukierniczych jest Cukiernia Mrugała z ulicy Długiej w Jeleniej Górze. W minionym roku wyprodukowała około 20 tysięcy tych słodkości. Sprzedały się wszystkie. Jaki jest przepis na taką sprzedaż?
– To, ile wyprodukujemy pączków w tym roku okaże się dopiero po tłustym czwartku – mówi Rafał Mrugała, współwłaściciel cukierni. – Produkcję rozpoczęliśmy w nocy, by w nasze pączki zaopatrzyć punkty, które odbierają nasze wyroby i by były one dostępne na bieżąco w naszej cukierni na miejscu. Sztuką nie jest upieczenie mnóstwa pączków, ale ich sprzedanie. Decyzję o wielkości produkcji będziemy więc podejmować z wyczuciem, na bieżąco.
Dla ich klientów ciepłych pączków więc nie zabraknie. Będą one sprzedawane w czterech smakach: za 1,40 klienci zakupią pączki z marmoladą i marmoladą różaną, a za 2 zł ze specjalnościami cukierni: ajerkoniakiem i pyszną czekoladą.
Poważne dylemat dotyczący wielkości produkcji pączków w tym roku miał również właściciel Cukierni Bristolka przy ulicy I Maja.
– Do godziny 22.00, do kiedy muszę podjąć ostateczną decyzję o ilości produkowanych pączków w tym roku na tłusty czwartek, będę się bił z myślami – powiedział nam wczoraj Radosław Surowiak, szef cukierni.
– Nasze pączki smażymy bowiem od godziny trzeciej rano, tak by były one ciepłe dla naszych klientów. Co roku liczba sprzedawanych pączków zwiększała się o 700 – 800 sztuk. W minionym roku wyprodukowaliśmy około 11 tys. pączków. W tym roku będzie to najprawdopodobniej podobna liczba. Niestety do Jeleniej Góry i Karpacza nie przyjechali poznaniacy, którzy przyjeżdżali co roku i tych pączków jedli najwięcej, więc zobaczymy jak to będzie. Polaków po prostu dopadł kryzys, a ci, którzy uważają, że w Polsce kryzysu nie ma, są w błędzie. Widać to po sprzedaży.
W Bristolce pączek kosztuje 1,70 zł. Od samego rana przed cukiernią formowała się kolejka łasuchów. Panie sprytnie uwijały się za ladą. Najczęściej kupowano pączki z nadzieniem różanym.
Do tłustego czwartku intensywnie przygotowywali się cukiernicy z Cukierni Halutek w Piechowicach. Podobnie jak Bristolka, wyprodukują jak co roku około 11 tys. pączków. Większość z nich już wcześniej została zamówiona, pozostałe trafią do punktów sprzedaży. Cena za każdego z czterosmakowej kolekcji: z marmoladą, budyniem, ajerkoniakiem i różą to 1,40. Czy uda się cukierni sprzedać wszystkie wyprodukowane pączki?
– To się okaże, większość mamy już zamówione. Mamy też swoich klientów, którzy cenią nasze wyroby – mówi Halina Ciepiela, właściciel Cukierni Halutek. Biorąc pod uwagę fakt, że markety oferują pączki nie wiadomo z czego produkowane po 0,60 zł, zawsze jest ryzyko, że część pączków zostanie. Liczymy jednak na naszych klientów.
Statystycznie każdy z nas zje dwa i pół pączka lub faworka. Ale – jak podkreślają cukiernicy – czasy, kiedy zbiorowo zamawiano setki słodkości zwłaszcza dla zakładów pracy – bezpowrotnie minęły, a tłusty czwartek nie jest już tak „tłusty” w zyski, jak mogłoby się wydawać.