Trudno wymienić wszystkie przedmioty, jakie oferują wystawcy. Jest ich – według szacunków organizatorów z Osiedlowego Domu Kultury – około 300 osób. Oficjalnie. Nieoficjalnie co najmniej dwa razy więcej, bo wielu handlarzy zrezygnowało z wykupienia placowego przy Ratuszu i rozstawiło stoiska przy ulicach 1 Maja i Konopnickiej. Tymczasem w Rynku były wolne miejsca, ale uczestników najpewniej zniechęciła cena.
Wśród stoisk, namiotów, kocy, straganów lub łóżek polowych, już od samego rana w sobotę spacerowało mnóstwo gości: jeleniogórzan i turystów, w tym wielu obcokrajowców. Byli jak zwykle liczni Niemcy, Czesi, Rosjanie, Anglicy. Słyszeliśmy też język włoski. Odwiedzający jarmark głównie oglądali, a transakcji zawierano niewiele. Głównie z powodu bariery cenowej: znaleźć cenny, ale niedrogi drobiazg to sztuka. Wystawcy lubią się jednak potargować, a wielu chętnych na kupno czegokolwiek czeka na ostatnią chwilę, aby sprzedający przed wyjazdem z Jeleniej Góry spuścił nieco z ceny.
W tym roku przebogatą ofertę wystawili kolekcjonerzy i handlarze meblami: szafki, szafy, komódki, etażerki, łóżka, kredensy w różnych stylach (od baroku poprzez biedermeier po secesję) stały na dużej przestrzeni Rynku. Wiele mebli jednak nie było autentycznych, ale stylizowanych i przyznać trzeba – wykonanych z podziwu godną precyzją. Ceny – astronomiczne: nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Rarytasem dla miłośników sztuki był sygnowany obraz Dariusza Milińskiego za 25 tysięcy złotych. Dzieło pochodzące z 1981 roku z miesiąca na miesiąc nabiera wartości wraz z rosnącą popularnością Mistrza z Pławnej Dolnej. Eksponaty odbijały się w dziesiątkach luster, których w tym roku było wyjątkowo dużo. Sporo było też zegarów: ściennych, szafkowych, budzików a nawet antycznych zegarków na rękę.
Zauważyliśmy stosunkowo niewiele ikonografii ściśle regionalnej: za dawnej Jeleniej Góry. Nie było modnych rok temu olejnych obrazów, kopii dawnych pocztówek. Za to można było nabyć artystyczne fotografie sprzed 1945 roku przedstawiające większe miasta Dolnego Śląska, ale Hirschebergu w ofercie zabrakło. Za pocztówki piętrzyły się do wyboru i koloru na kilku stoiskach. Stare książki, w tym poniemieckie, sprzedawał Czesław Margas, emerytowany kierownik Archiwum Państwowego, jeden z pionierów osadnictwa polskiego w Jeleniej Górze. Grzegorz Nowicki z Antykwariatu pod Arkadami wystawił na sprzedaż pięknie zdobioną barokową wannę.
Część targu opanowali najmłodsi, którzy wystawili piętrzące się stosy starych zabawek i podręczników. W ofercie starszych było też mnóstwo winylowych płyt. Nie zabrakło szyldów ulicznych, wyglądających podejrzenie nowo z nazwiskami Bolesława Bieruta, Feliksa Dzierżyńskiego i innych postaci zrzuconych z piedestału po 1989 roku. Do tego wiele przedmiotów nie mających nic wspólnego z ideą imprezy: ciuszki, fatałaszki, pawie pióra rzucały się w oczy niemal wszędzie.
Cieszy aż taki rozmach imprezy, będącej chyba lokomotywą Września Jeleniogórskiego. W tym kontekście żal jedynie, że Jarmark Staroci i Osobliwości wieszczy koniec święta miasta: udany finał po kiepskim programie pozostałych dni. Targi czynne będą w sobotę do wieczora i w niedzielę w godz. 8 – 18.