Funkcjonariusz SW to sierżant z 10-letnim stażem. Jak powiedział Polskiej Agencji Prasowej szef aresztu Stanisław Kutrowski, to doświadczony pracownik.
Po zabarykadowaniu się strażnik nie podejmował rozmów z negocjatorami, ale po jakimś czasie zaczął słuchać tego, co mu mówili przez telefon komórkowy.
Wcześniej informowano, że powodem takiego zachowania W. mógł być konflikt z jego przełożonym. Zdaniem dyrektora Kutrowskiego między desperatem a jego szefem rzeczywiście doszło kiedyś do sprzeczki, ale nie była ona raczej bezpośrednią przyczyną zajścia. Kutrowskiemu wydaje się, że nie chodziło tu o sprawy zawodowe.
Krzysztof W. wrócił we wtorek z długiego zwolnienia lekarskiego (dwa miesiące). Jak się dowiedzieliśmy, dostał je od lekarza psychiatry. Ten stwierdził, że W. może pełnić swoje obowiązki.
Strażnik pochodzi ze Szklarskiej Poręby i ma troje dzieci. Wśród kolegów z pracy cieszył się opinią spokojnego i zrównoważonego człowieka. Na miejscu zdarzenia pojawiła się żona desperata. Miała pomóc w rozmowach, które prowadzili z nim policyjni negocjatorzy z Jeleniej Góry i Wrocławia.
Przez kilka godzin zablokowany był ruch uliczny w okolicach gmachu Sądu Okręgowego i aresztu. Okolicznym mieszkańcom zabroniono wychodzić z domów. Część lokatorów nie została wpuszczona do mieszkań.
Po godzinie 15 na dachach aresztu i okolicznych domów zostali rozmieszczeni snajperzy. Policja argumentowała, że ma to zapewnić bezpieczeństwo. Komisarz Edyta Bagrowska przyznała, że policja rozważała także siłowy wariant rozwiązania tej sytuacji, czyli zastrzelenie desperata, gdyby zaczął on strzelać do ludzi.
Ale zwyciężył rozsądek. Przed godziną 18 Krzysztof W. poddał się. Obecnie jest przesłuchiwany w Prokuraturze Rejonowej w Jeleniej Górze. Po wykonaniu czynności W. może trafić do szpitala lub do policyjnej izby zatrzymań. Zdecyduje o tym lekarz, który zbada desperata po przesłuchaniu.
Przyczyny incydentu, który trafił na czołówki wszystkich wiadomości telewizyjnych, ustali śledztwo. – Na szczęście nikomu w wyniku tego wydarzenia nic się nie stało – mówi kom. Edyta Bagrowska z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.