Dziś otwarto tam „Bestiarium” (czyli „Zwierzyniec”) niesamowitą wystawę prac Józefa Wilkonia, ilustratora, którego rysunki zdobią prawie 200 tytułów książek. Z dzieciństwa pamiętają charakterystyczną kreskę artysty ci, którzy fascynowali się bajkami, klechdami i innymi opowieściami w latach 50 i 60. XX wieku. Pan Józef wtedy właśnie zaczynał trwającą do dziś karierę rysownika, rzeźbiarza, autora instalacji i autorskich figur zwierząt. Ich kształty po trosze wzięte są z natury, ale – wymuskane wyobraźnią twórcy – przedstawiają bestyjki, jakich na świecie nie uświadczysz. Są wszędzie: spod sufitu do lotu pikującego szykuje się agresywny pterozaur. Na wejściem odpoczywa potężny nietoperz, a nad futryną sali na pierwszym piętrze czai się pająk wielkości ludzkiej głowy.
Są na wystawie urocze miniaturki lisów, łasiczek, ptaków, a nawet ważki. Jest potężny krokodyl, naturalnych rozmiarów lew i spory niedźwiedź. Nikogo jednak nie zaatakują, bo śpią zaklęte w kawałach drewna, które artysta ostatnio polubił szczególnie. Choć wciąż pozostaje wierny ilustracjom klasycznym, których także nie brakuje. Przedstawiają różne sceny z bajek i powieści.
– Zabrakło na naszej ekspozycji kilku znaczących dzieł: ich pokazanie uniemożliwiły rozmiary – mówiła Joanna Mielech, przedstawiając dorobek artysty. Nie ma, między innymi, potężnej karuzeli, a także Arki Noego, która jest niemal tak wielka jak cała sala BWA. – Zrobiłem jeszcze potężną krowę, która leży u mnie w ogrodzie. Miała być mała, ale wyszło coś wielkiego – opowiadał Józef Wilkoń, który osobiście pojawił się na wernisażu.
Jego dzieła pozwalają, aby przeżyć podróż wyobraźni do krainy niezwykłej. Dla dorosłych będzie to powrót do dzieciństwa, dla dzieci – kolejne doświadczenie w eksploracji bajkowego świata. I choć niektóre eksponaty wyglądają dość strasznie, nie wywołały paniki wśród najmłodszych gości. Wręcz przeciwnie: dzieci zaprzyjaźniały się z dziełami jak z dobrze znanymi bohaterami bajek.
Co ciekawe, artysta zilustrował także jeden z podręczników do matematyki. Jak sam przyznał, nie jest biegły w tej sztuce, ale autor książki tak mu matematykę „naświetlił”, że bez kłopotu powstały rysunki, które „w obiegu” są do dziś. – W Jeleniej Górze już byłem jakoś w latach 60. lub na początku 70. Wydawało mi się, że wasz Rynek był znacznie większy. Macie przepiękne okolice. Uwielbiam podróżować i chłonąć krajobrazy – mówił Józef Wilkoń.
Zachęceni przez Janinę Hobgarską, dyrektor BWA, goście wernisażu prosili artystę o autograf. Niektórzy przynieśli nadgryzione zębem czasu książki z rysunkami Wilkonia sprzed lat. – Staram się o reedycję niektórych z nich – mówił rysownik. – Ta wystawa to ukłon nie tylko w stronę najmłodszych, ale całych rodzin z dziećmi. Zapraszamy, aby podczas wakacyjnych spacerów wpaść do nas i odwiedzić tę dziwną, ale piękną krainę – mówi Janina Hobgarska.
Obejrzyj video!