W gościnnych progach Hotelu „Baron” spotkali się dziś z dziennikarzami prezes KS „Sudety” Waldemar Woźniak, wiceprezes Mirosław Witka, trenerzy: Ireneusz Taraszkiewicz, Leszek Oleksy oraz Artur Czekański, zawodnicy: Rafał Nierobski i Jakub Czech, a także prowadząca grupę kadetek Joanna Kawalec.
– Od początku byliśmy określani jako chłopcy do bicia – powiedział Artur Czekański. – Nikt nam nie dawał szans na utrzymanie się, a tu okazało się, że skutecznie powalczyliśmy i – mimo kilku porażek – nie mamy się czego wstydzić. Mamy dla kogo grać: kibice są nam zawsze wierni. Bardzo się z tego cieszymy – dodał.
– Ale różowo nie było – uzupełnił Waldemar Woźniak, prezes klubu. Wszystko przez kryzys, który bezpośrednio dotknął finansów „Sudetów”. Woźniak powiedział, że sam przypłacił to chorobą, bowiem był taki moment, kiedy z powodu „depresji w budżecie” rozważano wycofanie klubu z rozgrywek. – Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że w ten sposób zaprzepaścimy nasz wysiłek włożony w awans – wtrącił koszykarz Rafał Niesobski. Klub zebrał się w garść i siłą entuzjazmu i z pomocą sponsorów z sukcesem dotrwał do końca rundy kończąc ją tak, jak zakładano: utrzymaniem się w gronie najlepszych. – Koszykówka pierwszoligowa to świetna promocja miasta – zaznaczył Ireneusz Taraszkiewicz. – Dlatego podwójnie się z tego cieszymy.
Klub do dziś ma zaległości wobec trenerów i zawodników. – W waszej obecności zobowiązuję się, że długi zostaną pokryte już niebawem – powiedział prezes Waldemar Woźniak.
Jak będzie w nadchodzącym sezonie? – W tym nasz budżet to było około 350 – 400 tysięcy złotych. To bardzo małe pieniądze jak na pierwszą ligę. Aby swobodnie w niej grać i myśleć o rozwoju drużyny, trzeba co najmniej 800 tysięcy – miliona złotych – zaznaczył Leszek Oleksy. – Pierwszoligowego zespołu nie da się prowadzić społecznie – dodał. – Być może uda się ten kłopot rozwiązać, ale nie mam jeszcze upoważnienia, by mówić o szczegółach – powiedział W. Woźniak. Działacze nie ukrywali, że jeśli pieniędzy nie będzie, szanse na występ klubu w rozgrywkach są minimalne.
Drużyna chce bazować głównie na swoich wychowankach. – Na pewno dzięki temu klub ma charakter, który pozwolił nam na przetrwanie – zaznaczył Artur Czekański. Ale Leszka Oleksego martwią cięcia w wydatkach na szkolenie młodzieży. – W ten sposób nie zbudujemy dobrej drużyny opartej na własnych wychowankach – obawia się Oleksy. Obecni na konferencji nie wiedzą jeszcze nic o ruchach kadrowych. – Na pewno zagrają Wojdyła i Grygiel, którzy mają kontrakty na trzy lata – usłyszeliśmy. – Bardzo chciałbym zostać w Jeleniej Górze, z którą czuję się związany, ale nie wiem, jaka będzie przyszłość – powiedział Rafał Niesobski.
Wszyscy działacze zgodnie mówili, że w Jeleniej Górze jest koszykarska charyzma, której brakuje w wielu miastach. Dali do zrozumienia też, że w stolicy Karkonoszy brakuje przychylności władz samorządowych. Te – mimo zaproszenia – na dzisiejszą konferencję nie dotarły.