Powstają tu delfiny, wyspa, statek, a nawet rybak z siecią. Rodzice małych pacjentów mówią, że taki klimat pomaga nie tylko dzieciom.
– Na tym oddziale leży mój ośmiomiesięczny wnuczek – mówi pan Ryszard, który codziennie odwiedza chłopca. – Bartuś jest malutki, ale z zaciekawieniem patrzy na ściany. Te obrazki to dosłownie namalowana radość. Bartuś leży na sali, gdzie jedna ściana to dżungla z dzikimi zwierzętami. Jest tu kolorowo i przytulnie.
Pan Ryszard widział już wiele szpitali. – Trochę chorowałem, byłem w kilku szpitalach i klinikach – opowiada. – Ale wszędzie jest szaro, a tu naprawdę można poczuć się lepiej, nawet nie będąc dzieckiem.
Olga Kiełbasa, Maciek Lercher i Marek Krawczyk, artyści, którzy już od trzech lat ozdabiają ściany jeleniogórskiego szpitala, zdążyli już zaprzyjaźnić się z pacjentami.
– Codziennie przychodzi do nas ośmioletni Piotruś – mówi Olga. – Przygląda się, chce pomagać. Rozmawiamy o różnych rzeczach, czasem przychodzą do nas rodzice i opowiadają o swoich dzieciach, które tu leżą. To bardzo miłe i dodatkowo motywuje nas do pracy.
Piotruś sam narysował obrazek przedstawiający Olgę i Maćka. Wisi w świetlicy, która przypomina jeszcze pracownie malarską. – Chłopak stworzył nam swoją, mała galerię – mówi Maciek.
– Mam nadzieję, że spodoba mu się efekt końcowy tego, co tu robimy. Artyści pracują codziennie od rana do 1-2 w nocy. Zupełnie za darmo. Za kilka dni będzie gotowa świetlica, a potem rozpocznie się malowanie Izby Przyjęć i, jeśli wystarczy czasu, pozostałych sal dziecięcych.
W ubiegłym tygodniu Olga, Maciek i Marek upiększyli salę dla dzieci na oddziel laryngologicznym. Dzieci mogą tam podziwiać bohaterów „Ulicy Sezamkowej”.