Jak na wstępie powiedzieli wciśnięci w mundurki gimnazjalne sprzed lat Dominika Świerad i Michał Piasecki, którzy zabawę prowadzili, powrót do tej tradycji możliwy był dzięki pomysłowości i sile woli gimnazjalistów oraz licealistów. „Żeromalia” bowiem, choć są działaniem spontanicznym, wymagają wielu nakładów i trudu przygotowań. Zaczęło się od barwnych straganów, a skończyło na wielkim pokazie scenek, w którym wzięły udział niemal wszystkie klasy liceum i gimnazjum.
Prezentacje oceniało jury złożone zarówno z nauczycieli jak i przedstawiciela uczniów. Przez scenkę w auli przewinął się korowód postaci różnych. Tych znanych z ekranów telewizorów i kin (były Smerfy, Tubisie, Gumisie, Miś Uszatek, Pokemony, Batman), jak i byty będące tworem fantazji uczniów. Parodiowano też znanych telewizyjnych prezenterów i popularne teleturnieje.
Było kolorowo i radośnie. Niektóre scenki miały bardzo przemyślany i świetnie wykonany układ choreograficzny, wręcz pantomimiczny, inne opierały się na spontaniczności. Nad treścią „czuwali” jurorzy, którzy mieli prawo scenkę przerwać, jeśli była zbyt długa lub niosła ze sobą „zakazane” treści. Tu ucierpiała jedna z klas, która – przygotowawszy powiastkę o Wróbelku Elemelku – jako rekwizytu użyła butelki po markowym trunku z zawartością… herbaty (przynajmniej tak z daleka wyglądało:-)). Co prawda napój to niewinny, ale dzwonek jurorów drastycznie scenkę „uciął”, nim na dobre się rozpoczęła.
„Żeromalia” z całą pewnością mają za zadanie zatrzymać w szkole młodzież w dniu wagarowicza. Ale przy okazji stały się ciekawą imprezą samą w sobie: swoistym świętem młodzieńczej ekspresji. Kontrolowanej oczywiście. Wygrały klasy pierwsze d: zarówno z gimnazjum jak i liceum. A kolejne "żeromskie" święto - za rok.