Pedagodzy o sprawie rozmawiają bardzo niechętnie. Boją się konsekwencji u przełożonych, którzy udzielanie korepetycji przez nauczycieli oceniają nagannie. – To niedopuszczalne, aby nauczyciel pracował w szkole, a po lekcjach, w domu douczał uczniów, zwłaszcza tych, których sam uczy w klasie – uważa Eugeniusz Sroka, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Jeleniej Górze.
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że zwłaszcza w liceach nauczyciele sami sobie przekazują uczniów, którzy mają kłopoty w nauce, aby ich dokształcić. O korepetycje proszą rodzice. A że nauczycielowi nie wypada douczać młodzieży, którą naucza w godzinach zajęć szkolnych, poleca ucznia swojemu koledze. I łańcuszek się kręci.
– A często za takim poleceniem kryje się aluzja: jeśli nie pośle pani córki na dodatkowe lekcje, będzie kłopot z promocją – mówi pani Urszula, matka licealistki, która z matematyką radzi sobie średnio.
Pewnym rozwiązaniem są zajęcia dokształcające organizowane w szkołach po zakończeniu lekcji. Ale większego zainteresowania nie budzą. Nauczyciele po lekcjach w szkole zostają niechętnie i oczekują za to wynagrodzenia. Bardziej opłacalne jest przyjęcie ucznia w domu, na korepetycjach.
Zadowoleni są i jedni, i drudzy. – Zarabiam na rękę około dwóch tysięcy złotych miesięcznie. Po lekcjach mam kilka godzin korepetycji. Za godzinę dostaję od 30 złotych. Opłaca się – mówi proszący o niepodawanie nazwiska anglista z Jeleniej Góry.
Na korepetycjach dorabiają też emerytowani nauczyciele. Niektórzy mają po kilka godzin zajęć lekcyjnych w szkołach, bo młodzi niechętnie garną się do zawodu. Potem – korki. – Mam dużo wolnego czasu, to dlaczego nie poświęcić go, aby pomagać młodzieży? – pyta jedna z nauczycielek matematyki.
Prywatnymi klientami pedagogów są nie tylko uczniowie, którzy nie radzą sobie z przeładowanymi programami nauczania. – To często dziewczęta i chłopcy, którzy mają dobre i bardzo dobre oceny, ale chcą wiedzieć jeszcze więcej. Nie ukrywam, że tacy usiłują spełnić wygórowane ambicje własnych rodziców – zauważa wspomniany anglista.
Jego zdaniem, gdyby uczniowie bardziej uważali podczas lekcji i solidnie uczyli się w domu, zjawiska by nie było. Ale oficjalnie tego nie powie, bo dodatkowe lekcje to dla wielu nauczycieli dość pokaźne źródło dochodu.
Konkurencją dla zawodowych belfrów są studenci. Ale i ci coraz częściej sami szukają korepetytorów, bo chcą mieć jak najlepsze wyniki na uczelni.
Jak się dowiedzieliśmy z tygodnika "Polityka", najbardziej cenione są korki z języka polskiego. Cena za godzinę waha się od 20 do 50 złotych za godzinę. Drugim przedmiotem jest matematyka, a po niej – fizyka i chemia oraz języki obce: głównie angielski oraz niemiecki. Potwierdzają to jeleniogórscy uczniowie.