Dolny Śląsk: Tajemnice szyfrów
Autor: Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Szefom I programu Telewizji Polskiej tak się spodobała książka Bogusława Wołoszańskiego „Twierdza szyfrów”, że zaproponowali autorowi zrobienie na ten temat serialu telewizyjnego. Od kilku dni ekipa filmowa, znakomici aktorzy i sam Bogusław Wołoszański, „okupują” podwałbrzyski zamek Książ i okolice.
• Ile ma Pan wzrostu?
– 194 centymetry.
• To dobry wzrost do uprawiania sportów.
– Pewnie. Lubię sport. Gram w tenisa, jeżdżę na rowerze górskim, strzelam z pistoletu, uprawiam jogging, a zimą jeżdżę na nartach.
• Hmm. Tylko kiedy?
– No właśnie! (śmiech). Z ręką na sercu muszę przyznać, że tej zimy z nart zrezygnowałem. Traktuję ten sport z szacunkiem i wiem, że do nart trzeba się przygotować. A ja nie miałem na to czasu....
• A jak nie ma Pan czasu na sport, to stosuje jakąś specjalną dietę dla utrzymania dobrej sylwetki?
– Dietę trzymam tak czy inaczej, przynajmniej się staram. Na śniadanie jem zawsze owsiankę z mlekiem, potem obiad, a kolacji, niestety, raczej już nie ma.
• Teraz, przez ponad miesiąc, będzie Pan poza domem. Czy w takich warunkach też udaje się odżywiać zdrowo?
– Niestety, takie wyjazdy to zazwyczaj żywieniowe barbarzyństwo. Nie jadam na szczęście „chińskich” zupek, bo to zabójstwo dla żołądka, sama chemia i ulepszacze. Ale gdy wyjeżdżam gdzieś na dłużej, staram się znaleźć dobrą, zdrową kuchnię. Na szczęście mamy teraz bardzo smaczny catering na planie filmowym.
• Czy jest z Panem żona, z którą razem pracujecie?
– Nie chcę, żeby Hania była na planie zdjęciowym, bo po co narażać na kryzys trzydziestoletnie, szczęśliwe małżeństwo? (śmiech). Żona pewnie przyjedzie do mnie na 2, 3 dni, potem wróci do swoich obowiązków. Prawda jest taka, że choć pracujemy dla wspólnego celu, to nie pracujemy razem. Hania jest szefową wydawnictwa „Wołoszański” i firmy, która produkuje teraz serial „Tajemnica twierdzy szyfrów”. Ma swoją działkę zawodową: to sprawy finansowe, organizacyjne. Jest także pierwszym recenzentem moich poczynań. Mało, że surowym. Bezlitosnym!
(...)
• „Tajemnica twierdzy szyfrów” to Pana debiut jako scenarzysty i producenta telewizyjnego serialu. O czym jest film?
– Opowiada o jednej z największych i najbardziej fascynujących zagadek II wojny światowej. Pomiędzy wywiadami wojskowymi, radzieckim i amerykańskim, trwał wyścig, kto pierwszy dotrze do Niemców posiadających tajne urządzenie do odczytywania meldunków nadawanych przez Rosjan. Ostatecznie maszynę o nazwie „ryba miecz” przejęli Amerykanie. Film będzie nie tylko historyczny. Będą w nim wątki o miłości, przyjaźni, obłudzie, jak w życiu.
• I od nazwisk aktorów, którzy grają w filmie, może zakręcić się w głowie.
– Główną rolę gra Paweł Małaszyński, jego partnerką jest Anna Dereszowska. Głównymi filmowymi wrogami bohatera są Jan Frycz i Cezary Żak. Grają też Danuta Stenka, Borys Szyc, Paweł Deląg, Jan Wieczorkowski, Marcin Bosak, Marcin Dorociński. I Marysia Niklińska. A reżyserem filmu jest Adek Drabiński. Tak się podzieliliśmy pracą, że ja pilnuję, aby wszystko było zgodnie z rzeczywistą historią. Powstrzymuję Adka, gdy rozpędza się czasem (śmiech). Esesmani zachowywali się w określony sposób i tak musi pozostać.
• Aktorzy chętnie przyjęli propozycje zagrania w tym niecodziennym serialu?
– Cieszyli się bardzo. W filmie wiele się dzieje: są ucieczki, kaskaderzy, pływanie w jeziorze, aktorzy noszą mundury i stroje z epoki, akcja jest emocjonująca, są setki statystów. To coś zupełnie innego od programów i filmów, w których wielu z nichwystępuje.
• A Pan ogląda telenowele?
– Wiele razy próbowałem, ale nigdy nie dotrwałem do końca. Ziewam, zasypiam. Ale to nie jest zarzut do telenowel, ludzie je oglądają i dobrze. To ja jestem innym widzem, innych emocji szukam.