Dziś – w trudnych warunkach pogodowych – bez nowoczesnych środków technicznych nie ma mowy o przeprowadzeniu sprawnej akcji przez ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Świetnie wyszkolonych i zgranych goprowców wspierają gadżety, które pośrednio ratują życie turystom w opresji.
Kilka tygodni temu masy śniegu zeszły ze zbocza w Obrzi Dule. – Lawina zasypała tam troje turystów, dwoje wydostało się o własnych siłach – mówi naczelnik karkonoskiej grupy GOPR, Maciej Abramowicz – Czesi poprosili nas o pomoc w szukaniu trzeciej zasypanej osoby za pomocą wspomnianej lampy.
Goprowcy szybko dotarli na miejsce i za pomocą lokalizatora, reagującego na płytki Recco i telefony komórkowe szybko dotarli do młodej kobiety leżącej pod metrowej grubości śniegiem. Dziewczyna była pod śniegiem dłużej niż 30 minut, jakie daje się zasypanym ludziom, ale miała szczęście bo starczyło jej powietrza. Do miejsca w którym się znajdowała doprowadził ratowników włączony telefon komórkowy.
– W ostatnich kilkunastu dniach zeszły też lawiny po naszej stronie gór – wyjaśnia M. Abramowicz. – Duża lawina zeszła w Białym Jarze, podobnie w Kotle Szrenickim. Tam, mimo że nie mieliśmy żadnych zgłoszeń o zaginionych osobach, przeszukaliśmy zwałowisko lampami Recco. To było też niezbędne ćwiczenie ratowników.
Lampa Recco reaguje na specjalne płytki wszywane w kurtki, bluzy, buty. Na każdej sztuce znajduje się firmowy napis. Płytki umożliwiają szybką lokalizację zasypanych osób. Jeleniogórscy goprowcy dysponują dwiema lampami Recco. Te urządzenia reagują też na telefony komórkowe i często właśnie one wskazują ratownikom gdzie znajduje się zasypana osoba. Do poszukiwań używa się również detektorów elektronicznych, które reagują na innego rodzaju nadajniki oraz na telefony komórkowe. Te ostatnie stają się jednym z najważniejszych narzędzi w czasie akcji poszukiwawczych, pod warunkiem, że ktoś z poszukiwanych ma ze sobą „komórkę”.
Tylko w ostatnich tygodniach ratownicy GOPR-u przeprowadzili kilkadziesiąt akcji ratowniczych i jedną poszukiwawczą. Goprowcy są wzywani też do urazów narciarskich i na snowboardach. Z roku na rok, mimo coraz lepszego sprzętu, rośnie liczba kontuzji, jednak wyraźnie spada ilość złamań. Tutaj znaczenie ma rosnąca jakość sprzętu i osprzętu używanego przez narciarzy.
– Doszła nam gondola w Świeradowie, która już zaczęła podnosić statystyki interwencji – mówi naczelnik Abramowicz. – Tylko na zboczu pod gondolą interweniowaliśmy 40 razy. Ostatni raz, gdy lekkomyślna matka pozwoliła swojej córce zjechać w dół bez kasku. Dziecko nie zdołało się zatrzymać i uderzyło w budynek. Na szczęście dziewczynka nie doznała cięższych obrażeń.
Wielu początkujących narciarzy albo uczy się samemu jazdy, na stoku podpatrując innych, bardziej doświadczonych, albo biorą instruktora na 2-3 godziny. Przestają się wywracać, potrafią skręcać i dochodzą do wniosku, że już opanowali sztukę jazdy na nartach. Nic bardziej złudnego. To oni najczęściej ulegają urazom.
– Ten sezon jest dla nas jak poprzednie, dużo pracy i problemy do rozwiązania, żebyśmy mogli jak najskuteczniej chronić mieszkańców oraz coraz liczniejszych turystów – konkluduje naczelnik Abramowicz.
Jak zapewnia naczelnik, w tym roku GOPR dogadał się z właścicielami stoków narciarskich, którzy wspierają ratowników finansowo. Również dlatego, że za bezpieczeństwo na stoku odpowiada właściciel lub dzierżawca.
– Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przekazuje nam około 50 procent sumy potrzebnej nam na funkcjonowanie – wyjaśnia naczelnik – resztę musimy załatwić sobie sami. Sponsorzy ogólnopolski dają pieniądze tylko na sprzęt. Dlatego co roku sami załatwiamy resztę.
Najstarsze samochody terenowe oraz skutery śnieżne mają już 11 lat. Normalnie to nie jest jeszcze pojazd zbyt wyeksploatowany, ale w warunkach górskich, gdzie zużycie jest znacznie szybsze, to już granica technicznej śmierci.
– W ubiegłym roku na naprawy najstarszych pojazdów wydaliśmy 40 tysięcy złotych – tłumaczy Maciej Abramowicz – z roku na rok ta kwota rośnie. Konieczność wymiany sprzętu to również kwestia oszczędności. W ciągu najbliższych trzech lat, ze środków unijnych i Regionalnego Planu Inwestycyjnego mamy dostać ponad milion złotych. Za te pieniądze kupimy samochody terenowe i czterokołowce, tzw. quady.