W arkana tej sztuki znanej ludzkiej cywilizacji od dawna wtajemniczał młodzież Jarosław Wandycz, dla którego wiklina nie ma tajemnic. – Zajmuję się tym od ośmiu lat – mówi pan Jarosław przyznając, że zawód to coraz mniej popularny.
– Wielu rzemieślników samodzielnie zdobywa doświadczenie. Specjalistyczne technikum dla wikliniarzy działało w Kwidzynie, ale nie wiem, czy jeszcze istnieje – podkreśla Jarosław Wandycz, który pokazywał dziewczętom i chłopcom z Gimnazjum nr 2, jak zrobić kulę lub koszyczek z giętkich wiklinowych gałązek.
Łatwo nie było, bo – jak mówił sam mistrz – godzina zajęć to zdecydowanie za mało, aby posiąść podstawy trudnej sztuki wyplatania. Ale niezrażeni tym gimnazjaliści chętnie tworzyli swoje, mniej lub bardziej zgrabne, dzieła.
W Jeleniogórskiem niewielu jest zawodowych wyplataczy. Są natomiast uprawy wikliny przeznaczonej na wszelkiego rodzaju produkty. Roślina ta rośnie, między innymi, w Cieplicach za wałami. Wiklinowe przedmioty to podstawa utrzymania wielu rzemieślników na ziemi lubuskiej. Tamtejsze kosze cieszą się sporą popularnością wśród Niemców. Plecionkarstwo jest dziedziną rzemiosła artystycznego i użytkowego. Z wikliny powstają także meble. Produktem bywa także utwardzona słoma, bambus, trawa morska i rattan.
Poniedziałkowe warsztaty były ostatnimi z cyklu imprez towarzyszących wystawie „Zapomniane rzemiosła”, którą w salach Muzeum Karkonoskiego można oglądać do 16 kwietnia.