Region: Trzcińsko o poranku odcięte od świata
Autor: WAC
Na zamknięcie regularnej linii autobusowej na trasie Janowice Wielkie – Trzcińsko – Jelenia Góra zanosiło się już od jakiegoś czasu. Było to związane z radykalnym spadkiem liczby pasażerów korzystających z przejazdów na tej trasie. Liczba kursów została zredukowana we wrześniu ubiegłego roku, zaś ostatecznie linia została zlikwidowana z końcem grudnia.
- Jeszcze parę lat temu na tej trasie jeździło ponad 100 klientów dziennie, sprzedawano nawet miejsca stojące – mówi wójt gminy Janowice Wielkie Kamil Kowalski. - Przed zamknięciem linii liczbę stałych pasażerów przewoźnik szacował na około 30 dziennie w ramach siedmiu par kursów - dodaje.
Problemem po likwidacji linii jest poranny dojazd z Trzcińska do Jeleniej Góry, gdyż pierwsze połączenie publicznym transportem to kolej o godz. 7.07. Gmina próbowała szukać alternatywnego połączenia u konkurencji obsługującej przewozy do szkoły w Janowicach Wielkich, ale nawet wykonywane przez nich kilka par krótkich połączeń z Trzcińska do Bobrowa (3,3 km od sklepu w Trzcińsku do przystanku MZK w Bobrowie) wymagałoby dopłaty kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie z budżetu gminy, a byłoby i tak mało satysfakcjonujące dla mieszkańców z powodu przesiadki i konieczności opłacenia dwóch biletów. Poza tym byłyby to tylko wybrane pary kursów, i to bez wakacji czy ferii.
Badano też rozwiązanie sprawy z udziałem MZK i miasta Jelenia Góra, ale nie ma możliwości technicznej, by duży autobus miejski (obsługujący Łomnicę i Wojanów) wjeżdżał po krętej, wąskiej drodze do Trzcińska; nie miałby też gdzie nawrócić. Przygotowano także pismo do Kolei Dolnośląskich i Przewozów Regionalnych z informacją o istniejącej możliwości obsługi pasażerów porannych (bo pierwszy pociąg do Jeleniej Góry z Trzcińska jest o 7.07), ale brak jest danych, czy taki pociąg relacji Wrocław – Jelenia Góra (konieczność wyjazdu z Wrocławia około godziny 5 rano) byłby potrzebny na pozostałych odcinkach trasy.
- Najwygodniejszym rozwiązaniem byłoby utrzymanie status quo czyli dojazdów jak do końca 2017 r., być może w mniejszym zakresie kursów – mówi wójt K. Kowalski. Przewoźnik nie chce jednak dalej obsługiwać tej linii, mimo możliwości uzyskania dopłaty. Gmina ze względu na ważny interes mieszkańców chciałaby dopłacać do czterech połączeń (w tym porannego o godz. 5.00), co zamykałoby się w kwocie nieprzekraczającej 100 zł dziennie tj. ok. 27 tys. zł rocznie. Przewoźnik mimo wstępnego zainteresowania zrezygnował z rozmów i nie jest to nawet kwestia wartości możliwej do uzyskania dopłaty. Jego zdaniem, po zaprzestaniu obsługi, większość pasażerów poradziła sobie w ramach przejazdów samochodami osobowymi i teraz trudno ich odzyskać i sprzedawać bilety, dające sporą część przychodów z linii.