Ten zakątek jest traktowany po macoszemu przez władze kolejnych kadencji. Wycięto, co prawda, część drzew, które zasłaniały widok rozciągający się z tarasu widokowego wieży zbudowanej w 1911 roku, niewiele to jednak zmieniło. Miejsce wciąż jest opuszczone i odwiedzane z reguły przez amatorów tanich trunków, wandali i narkomanów.
Samo przejęcie popularnego „grzybka” przez Stowarzyszenie Świętego Brata Alberta nie poskutkowało poprawą sytuacji. A sama wieża – bez otoczenia, które przyciągnęłoby gości – będzie straszyła pustką.
– Potrzebna jest tu restauracja, inaczej nikt nie przyjdzie. Sama wieża to tylko dodatkowa atrakcja. A można, na przykład, zamontować w niej windę. To na pewno zachęciłoby turystów do wycieczki na Wzgórze Krzywoustego – uważa Jerzy Gruszka, historyk i były nauczyciel.
Władze poprzedniej kadencji nie promowały takiego pomysłu. Tłumaczono się zbyt wysokimi kosztami uzbrojenia terenu, co rzekomo miało zniechęcać inwestorów. Teraz tego tematu wcale się nie porusza.
Przypomnijmy, że do końca lat 40. minionego wieku na Wzgórzu Krzywoustego działała restauracja, a park urządzony w jej pobliżu był jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc w stolicy Karkonoszy. Został częściowo założony przez Johanna Schoenaua, burmistrza miasta z przełomu XVIII i XIX wieku, który wcześniej zagospodarował Wzgórze Kościuszki (Cavalierberg). Nie dokończył adaptacji Hausbergu (Wzgórze Krzywoustego), bo utopił się w nurtach Bobru na początku XIX wieku.
A restauracja, która powstała tam później, spłonęła w roku 1950 i już nie została odbudowana.