Bardzo miłą niespodziankę sprawili swoim kibicom koszykarze Sudetów, którzy w pierwszym tegorocznym spotkaniu pokonali faworyzowany Drogbruk Kalisz 79:68. Jeleniogórzanie rządzili pod tablicami, a w ofensywie królował Łukasz Niesobski.
Skazywani na porażkę koszykarze Sudetów w końcu zagrali na miarę swoich możliwości. Od pierwszych minut to jeleniogórzanie byli stroną dominującą. W 7. minucie meczu nasz Zespół prowadził już 19:9, a w 9. minucie 22:13, ale trener przyjezdnych postawił na wysoką, agresywną obronę zmuszając naszą ekipę do błędów i po pierwszej kwarcie na tablicy wyników był remis 22:22.
Chwilę po wznowieniu gry goście po raz pierwszy (i ostatni) objęli prowadzenie 22:23, następnie Niesobski trafił za 3 pkt., po czym przez 3 minuty żadna z drużyn nie była w stanie poprawić swojego bilansu punktowego. Przed przerwą kaliszanie czterokrotnie doprowadzali do remisu, ale na więcej nie pozwolili im gospodarze, którzy po dwóch „ćwiartkach” prowadzili 38:37.
Po zmianie stron Sudety kontrolowały wynik, w 29. minucie odskoczyli nawet na 58:46, by przed decydującą odsłoną prowadzić 58:50.
Czwarta kwarta to już dominacja klubu z Jeleniej Góry. W kluczowych momentach trzykrotnie za 3 pkt. trafił Niesobski (w całym meczu 6 „trójek” z 12 prób), a imponującym wynikiem pod tablicami popisał się Wilusz (17 zbiórek w meczu). Ostatecznie Sudety pokonały Drogbruk Kalisz 79:68 i awansowały na siódmą pozycję w tabeli II-ligi.
- Spodziewałem się bardzo trudnego meczu, to jest zawsze trudny teren, pamiętam jak tu grałem - kto tu przyjeżdżał zawsze miał ciężko, ale nie spodziewałem się naszej bardzo słabej gry. Sudety niczym nas nie zaskoczyły. Wiedzieliśmy dokładnie, że Łukasz Niesobski będzie ciągnął grę i chcieliśmy go powstrzymać, ale nie wyszło - ocenił po meczu były zawodnik Sudetów i Spartakusa, a obecnie MKS-u Kalisz, Jakub Kołodziej.