1500 złotych wydali działkowicze z POD „Chemik” na posprzątanie skarpy przy stawie przy ulicy Mickiewicza. Pieniądze poszły w błoto, bo po porządku już nie ma ani śladu. Za to brudów jest tyle samo, co przedtem.
– Nic dziwnego, że przez cały czas w tym miejscu są śmieci – mówi Sławomir Fronczak, prezes„Chemika”. – Niemal wszyscy odwiedzający gliniankę przy ul. Morcinka wyrzucają tu, co się da.
Wszędzie leżą worki foliowe, puszki, butelki po piwie i napojach, papierki po słodyczach. Wśród brudów pływają łabędzie, które często są powodem spacerów jeleniogórzan, nie tylko tych mieszkających w pobliżu. Ludzie dokarmiają ptaki, które niemal jedzą z ręki. Przy okazji spacerowicze brudzą: zostawiają po sobie torebki z folii, niedopałki i puszki.
Inni, chcąc zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z łabędziami, przerzucają brudy dalej, aby nie „załapały się” w kadr. Odpadków nikt nie posprząta. – Od tego są służby miejskie, a nie my – mówią ludzie.
Straż miejska nad stawem bywa. Wówczas nikt nie waży się wyrzucić papierka na ścieżkę. Jak tylko jednak patrol straży miejskiej się oddali, nieskrępowanie śmiecić można dalej.
<b> Brudy nie znają granic </b>
Sprawę komplikuje przynależność gruntu. Pobliski skwer jest miejski i tam często widać pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. Ale brzegi stawu już pod MPGK nie podlegają. Podobnie wspomniana skarpa. Teren należy częściowo do POD „Chemik”, częściowo do Polskiego Związku Wędkarskiego. Tak naprawdę nikt nie wie, gdzie wytyczone są granice miejsc, za które poszczególni „właściciele” odpowiadają. A brudy roznoszone przez wiatr i rzucane gdziekolwiek przez spacerowiczów zalegają niemal wszędzie.
(tejo)