Pisze o tym „Dziennik”, który jesienią 2006 roku całą sprawę nagłośnił. Prokuratura w Jeleniej Górze ponownie przesłuchała kilkudziesięciu pracowników Jelfy. Wniosek: z zeznań wynika, że przestrzeganie procedur bezpieczeństwa dotyczących przechowywania leków w firmie było dalekie od ideału.
Śledczy mają podstawy, aby przypuszczać, że do fiolek z napisem „corhydron” tafiała nie tylko śmiercionośna Scolina, lecz także inne preparaty (fenicort – na astmę i reumatyzm, TFX (wzmacnia odporność i stosowany jest w terapii stwardnienia rozsianego) oraz aciclovir (zwalcza opryszczkę) – czytamy w „Dzienniku”.
Oczywiście nie ma żadnego ryzyka dla pacjentów, bo – kiedy ujawniono skandal – cała partia podejrzanych fiolek z corhydronem została wycofana. A Jelfa zapewniła „Dziennik”, że kontrole nadzoru farmaceutycznego są częste i bardzo rygorystyczne, a wszelkie procedury są wzorowo przestrzegane.
A sprawa jest rekordowa. Wciąż do zbadania pozostają setki tysięcy fiolek z corhydronem, akta mają ponad 1200 tomów. Zarzutów jeszcze nie postawiono nikomu. Będzie to możliwe po analizie wszystkich dowodów zebranych w aferze.