- Naprawa tego wału to obecnie dla nas najwyższy priorytet - informuje starosta karkonoski, Krzysztof Wiśniewski.
Przeprowadzona zostanie ekspertyza jakie prace są konieczne i ile będą kosztowały. Już wiadomo, że nie będzie to niski koszt. Samorządowcy będą szukali pieniędzy w różnych źródłach.
Czytaj więcej:
Zbiornik "wyłączony"
Tymczasem mieszkańcy części Mysłakowic i pobliskiej Łomnicy boją się.
- Mieszkamy tu na tykającej bombie i boimy się każdego większego deszczu - mówią mieszkańcy domów położonych najbliżej wału.
- Z naszego punktu widzenia, to skoro nie zostały naprawione tamy i zbiorniki w Kotlinie Kłodzkiej, to co dopiero nasz wał. Będzie na szarym końcu do naprawy - mówi jeden z mieszkańców.
- U nas w domu było "tylko" 70 cm wody, inni mieli po półtorej metra, choćby w Wojanowie. Nawet dokładnie nie wiemy co dla nas oznacza wyłączenie wału z użytku. Że nie będzie broniony w razie dużej wody? - dodaje inny.
Nie wiadomo czy w razie ewentualnej większej wody wał obecnie dałby radę, więc władze gminy Mysłakowice wzmacniają obronę przeciwpowodziową w inny sposób. Kupiono właśnie specjalne zapory. Dostarczy je firma z Olkusza. Bedzie to 10 zapór; 5 sztuk po 10 metrów długości, a 5 ma 15 metrów.