– Byłoby idealnie, gdyby problem z pasażerami na gapę przestał istnieć, ale on cały czas jest. Udało się go nieco ograniczyć po tym, jak zdecydowaliśmy, że do autobusu nasi pasażerowie będą wchodzić tylko przednimi drzwiami – mówi Leszek Chmielewski, kierownik działu marketingu Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego.
Jednak ten krok okazał się półśrodkiem, bo w autobusach wciąż jest wielu chętnych do przejażdżki za darmo. Zwłaszcza w bardziej zatłoczonych liniach i w godzinach szczytu, kiedy do pojazdu można wejść pozostałymi drzwiami.
Największy problem jest z tak zwanymi gapowiczami „recydywistami”, którzy notorycznie nie kupują biletów. Są to najczęściej ludzie nie mający dochodów, w związku z czym ciężko jest ich w jakikolwiek sposób ukarać, w grę wchodzą tylko prace społeczno-użyteczne. Wśród tych, którzy nie chcą zapłacić za bilet, nie brakuje także młodzieży.
– Jeżeli dana osoba zostanie złapana trzy razy w roku za jazdę bez biletu, grozi jej kara grzywny. Problem polega na tym, że są to najczęściej osoby nie posiadające żadnych środków finansowych. Nie pomaga nawet nakaz zapłaty, bo komornik nie ma możliwości ściągnięcia długu – powiedziała Halina Czarnecka, pełnomocnik w firmie Wakat Plus.
Wiele wskazuje na to, że walka z gapowiczami przypomina walkę z wiatrakami, a samego zjawiska nie da się znacząco wyeliminować.