Jeleniogórscy fani futbolu nieco mniej licznie niż w niedzielę - kiedy Polacy grali przeciwko Niemcom - zasiedli w pubach i barach, by wspólnie kibicować drużynie Leo Beenhackera, która zmierzyła się z gospodarzami Euro 2008 – Austrią.
Najpierw był horror po atakach Austriaków na bramkę Boruca, potem euforia po golu naturalizowanego Brazylijczyka Rogera Guerreiro oraz doping i brawa dla składnej gry Polaków, a na koniec – przekleństwa. Powód znają teraz wszyscy kibice: odgwizdany przez angielskiego arbitra karny był więcej niż dyskusyjny. Sędziego skrytykował nawet trener Leo Beenhacker, który ma zasadę, że z werdyktami arbitrów się nie dyskutuje.
Wściekli kibice w stolicy Karkonoszy wykrzyczeli swoją frustrację i zdemolowali kilka koszy na śmieci. Na szczęście, póki co, obeszło się bez poważniejszych incydentów.
Aby Polska awansowała dalej, musi zdarzyć się cud. Niemcy muszą przegrać z Austrią, a Polacy wygrać – z Chorwacją. I to korzystną różnicą bramek. Nierealne, choć nie niemożliwe.