Są tylko podobne, bo każdy z nich musi przejść przeróbki, aby był ściśle dostosowany do potrzeb właściciela.
– Długo szukałem czegoś dla siebie- opowiada Maciek. – Przez internet poznałem kilka osób, które konstruują lub mają takie rowery. Zjeździłem cała Polskę, od Pomorza po Śląsk, żeby je wypróbować – dodaje.
W Warszawie jest firma, która produkuje sprzęt rehabilitacyjny, mi.in. rowery, ale cena jednego zaczyna się od 8 tysięcy złotych.
– Byłem w Częstochowie, Tychach, Krakowie – mówi Maciek. – W końcu dogadałem się z osobą, również niepełnosprawną, która sprowadziła mi bardzo tanio z Niemiec profesjonalną ramę, siedzisko i koła.
Potem rozpoczęła się wędrówka po zakładach ślusarskich. Trzeba było poszerzyć ramę, zmienić siedzisko.
– Każdy fachowiec miał dużo do powiedzenia i udzielał miliona rad – śmieje się nasz rozmówca. – Ale żaden nie chciał podjąć się nietypowego zlecenia.
W końcu udało się. Przeróbki trwały około roku. Opłacało się. Rower jest wygodny, nieskomplikowany w obsłudze i kosztował niewiele w stosunku do nowego, bo „tylko” ok. 3 tysięcy złotych.
Ma jednak jedną wadę: waży 30 kg. Lżejsze ramy, z włókna węglowego, ważą połowę mniej. Ale nie to jest najważniejsze.
– Jako mały chłopiec mogłem jeździć na trójkołowych rowerkach, potem byłem już za duży na nie – wspomina Maciej.
– Dopiero teraz, po wielu latach znowu mogę czuć się komfortowo i z lekkością pokonywać długie trasy.
Maciek ma stronę internetową www.maciej.bogucki.net, na której możemy zobaczyć, jak radzi sobie na rowerze. Deklaruje też pomoc osobom niepełnosprawnym, które również chciałyby poprawić swój komfort życia.
<b> Rower ratunkiem </b>
Głośno było ostatnio o Jarosławie Roli, niepełnosprawnym mężczyźnie, który w wyniku porażenia prądem sześć lat temu stracił obie nogi. Pan Jarosław skonstruował rower napędzany rękoma i wjechał nim na Śnieżkę.