W SM powstała specjalna komórka. Jej zadaniem jest rozpracowanie grup wandali, którzy farbą w spreju niszczą budynki w mieście. Nie wszystkich udaje się złapać na gorącym uczynku. Ale każda z grup grafficiarzy pozostawia na wykonanym rysunku tak zwany tag, czyli podpis. Dzięki niemu wandali można rozpoznać i namierzyć.
– Każde graffiti fotografujemy, wprowadzamy do komputera, gdzie powstaje specjalna baza danych. Łatwiej ustalić autorów bohomazów na murach – mówi Grzegorz Rybarczyk, rzecznik prasowy Straży Miejskiej.
Z grafficiarzami przez pewien czas był spokój, ale ostatnio znów dali o sobie znać. Zniszczyli elewacje części kamienic w bocznych uliczkach starówki. Ślady zostawiają też na placu Ratuszowym. Usunięcie graffiti jest trudne i kosztuje dużo.
Miasto stara się zabezpieczyć niektóre budowle, pokrywając je specjalną substancją. Z takich murów łatwiej zmyć farbę grafficiarzy. To drogie rozwiązanie zastosowano, między innymi, w murach Bramy Wojanowskiej przy ulicy Konopnickiej.
– Poszkodowani mogą pozwać do sądu niszczycieli i żądać od nich zapłaty za remont uszkodzonego muru. Tylko wcześniej trzeba ich złapać – informuje strażnik Rybarczyk. Doszło już do takiej sytuacji, kiedy właściciele zamalowanego domu, po złapaniu małoletniego wandala, dogadali się z jego rodzicami. Ci zapłacili za usunięcie malunków.
Są miejsca, gdzie grafficiarze bezkarnie mogą się wyżyć, malując mury. Straż miejska przymyka oko na całą galerię graffiti, która powstała w przejściu podziemnym pod obwodnicą w sąsiedztwie ulicy Obrońców Pokoju.