Jak mówią ludzie przechodzący przez teren dawnego cmentarza ewangelickiego, dziś uważanego za park, posiadacze psów nic sobie z zakazu nie robią.
– Olbrzymie rotwailery i inne brytany hasają po trawnikach bez smyczy i kagańca – usłyszeliśmy. Brudzą i szczekają. Nie podoba się to mieszkańcom, którzy odpoczywają na ustawionych w parku ławkach.
– Często przychodzę tu z wnuczką na spacer. Boję się, że takie zwierzę pogryzie nie tylko mnie, ale i dziecko – mówi pani Danuta z okolicznych kamienic. Niezbyt przychylnym okiem patrzy także na młodzież, która – gdy jest ciepło – spożywa piwo w sąsiedztwie zabytkowych grobowców.
Strażnicy miejscy teren patrolują często, ale zwracają głównie uwagę na biesiadującą młodzież oraz narkomanów, którzy urządzili sobie meliny. – Jeśli pies jest na smyczy i w kagańcu, to trudno zabronić ludziom przeprowadzenia zwierzęcia – argumentują.
Co zatem zrobić z tabliczką, która zakazuje wyprowadzania czworonogów? O jej zdjęciu nikt jeszcze nie pomyślał.
Samorządowcy za to od lat myślą o monitoringu tego miejsca, które uważane jest za jedno z najbardziej niebezpiecznych w Jeleniej Górze.
Parafia garnizonowa twierdzi, że to nie jest jej teren, tylko miasta. Z kolei Jeleniej Góry nie stać na razie na instalację kamer, które podglądałyby i nagrywały chuliganów, narkomanów i beztroskich właścicieli psów.
Ci wszyscy sprawiają, że miejsce, które powinno być jedną z większych turystycznych atrakcji, jest terenem, którego raczej jeleniogórzanie powinni się wstydzić.