- My byliśmy i jesteśmy nadal przekonani, że to było na naszej działce - mówi Zbigniew Misiuk, zastępca burmistrza Szklarskiej Poręby.
Urząd sprawę bada. Sprawdza czy drzewa stały na działce miasta, czy nie. Geodeta mierzy działki, miejską i obywatela (Piotra Bielańczyka). Po fakcie. To były wielkie, 40-letnie drzewa i zostały wycięte w biały dzień. Fachowa opinia dendrologiczna potwierdziła, że były zupełnie zdrowe (miasto może wyciąć drzewo, jeśli zagraża bezpieczeństwu lub jest chore).
Sprawdzą "zrzut" z ekranu
- Okazuje się, że jako mieszkaniec zderzyłem się z władzą i być może będę musiał walczyć w sądzie. To, że prawo własności stało i stoi po mojej stronie wydaje się nie być brane pod uwagę. Na razie sprawa jest w prokuraturze - mówi mieszkaniec.
Prokuratura sprawdza fakty, m.in. taki, czy rzeczywiście decyzję o wycince drzew podjęto na podstawie "zrzutu" z ekranu komputera urzędnika, a nie na podstawie aktualnej mapy. Niektórzy łapią się za głowę, że można wydać jakąkolwiek decyzję czy polecenie na podstawie zrzutu z ekranu komputera.
Urzędnik może, obywatel nie może
Gdyby sytuacja była odwrotna i to obywatel ściąłby drzewa na terenie miejskim, to urzędnik musiałby wszcząć postępowanie i ukarać obywatela. W tym przypadku byłby to mandat ok. 25 tys. zł za każde drzewo. Okazuje się więc, że prawo czasami działa tylko w jedną stronę i trzeba samemu udowadniać, że "nie jest się wielbłądem". Bo urzędnik ma "prawo" się pomylić. Obywatel nie może, bo do razu dostanie mandat. Że za błąd urzędnika zapłacą wszyscy podatnicy? Co zrobić..
Drzewa za pół miliona
Jeśli chcielibyśmy teraz odtworzyć ścięte drzewa, czyli na nowo posadzić takie olbrzymy, to jest to możliwe. Jednak bardzo dużo kosztuje. Istnieją specjalistyczne firmy, które zajmują się przewożeniem i sadzeniem wielkich drzew. Ścięte drzewa miały 160, 180 i 260 cm obwodów. Przewiezienie tych dwóch mniejszych z innego miejsca w Polsce i posadzenie w Szklarskiej Porębie to koszt ok. 200 tys. zł (dużo, gdyż operacja taka jest bardzo skomplikowana logistycznie). To większe drzewo trzeba by sprowadzać z Holandii i tu koszt byłby ok. 350 tys. zł.
- Jeśli w postępowaniach okaże się, że to wina miasta to będziemy musieli wypłacić odpowiedni ekwiwalent - kwituje wiceburmistrz.