Sceny, jakie można tam zaobserwować, napawają obrzydzeniem. – Mężczyźni kupują bełty w pawilonie i wychylają je na ławeczce lub schowani za pobliskim pawilonem kwiaciarni – mówi pan Janusz, który często obok Plusa czeka na autobus.
Byliśmy świadkami, jak jeden z mężczyzn po prostu zwymiotował za kioskiem to, co właśnie wlał sobie do gardła. – Potworne. Przecież chodzą tu przyzwoici ludzie, matki z dziećmi – nie kryli oburzenia przechodnie. – Inni robią to i co innego za drzewami.
– Gdyby nie to okoliczne „towarzystwo”, byłby to bardzo przyjemny skwer, ale niestety, tak nie jest – stwierdza Marzena Górska, jedna z mieszkanek. Towarzystwo robi „swoje”. Skwer jest brudny i zaniedbany. Powyrywane kosze na śmieci, masa odpadków, podniszczone ławki. Z obawy przed pijakami mało kto inny na nich odpoczywa.
– Po prostu beznadzieja, bo o takie miejsca należy dbać. Kiedyś był tu poniemiecki cmentarz. Jeszcze kilka lat temu w murze było zabytkowe epitafium niemieckiej rodziny Pohlów, właścicieli huty Józefina w Szklarskiej Porębie. Nekropolię zlikwidowano i powstał park z pamiątkowym obeliskiem na część Zamenhofa, twórcy języka esperanto. – zauważa historyk Marcin Łukomski.
Jego zdaniem ten historyczny zakątek należałoby jakoś oznaczyć. Ale w tej sytuacji nie ma się czym chwalić.
Nie jest lepiej w parku Żiżki, enklawie zieleni pośród kamienic przy ulicy Wolności oraz Lipowej. Park bywa miejscem odpoczynku także dla mieszkańców ulicy Daszyńskiego i pobliskich. Niestety, trudno tam skutecznie wypocząć. Powód: panowie i panie raczący się najtańszymi trunkami. – Zachowują się agresywnie. Zaczepiają ludzi. Dlatego tam nie chodzę – mówi pani Anna, matka siedmioletniego Kamila.
Wszyscy pijący trunki i napitki na skwerze i w parku łamią zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Wie o tym straż miejska, która często patroluje park Żiżki. To właśnie tam złapano ostatnio kompletnie pijaną kobietę, która w towarzystwie mężczyzny w podobnym stanie „opiekowała” się dziesięciomiesięczną córką.
Ale strażnicy nie są w stanie być tam o każdej porze. Amatorzy picia pod chmurką kamuflują się. Przelewają alkohol do kubków. Mówią, że to herbata. Nikt tego nie sprawdzi. Mogą odmówić badania alkotestem. Zresztą strażnicy miejscy nie mają uprawnień, aby je przeprowadzać. Musi interweniować policja, a ta ma wiele innych spraw na głowie.
Wzmocnienia patroli w tych miejscach na razie nie należy się spodziewać.