Przed spotkaniem ostatniej z pierwszą ekipą ligowej tabeli Sudety były skazywane na sromotną porażkę, dodając wynik z Łańcuta (40:98) trudno było się dziwić prognozom. Ale co na papierze, nie zawsze na parkiecie. Gospodarze od początku wyszli mocno skoncentrowani i głodni zwycięstwa. Wzmocnienia kadrowe przełożyły się na obraz gry i Sudety nie przypominają już "chłopaków do bicia". W wyjściowej piątce spośród zawodników stanowiących trzon zespołu w pierwszej rundzie wyszli Łukasz Niesobski i Przemysław Hajnsz, który po kontuzji rozegrał kolejny dobry mecz. Pozostali: Sterenga, Prostak oraz Józefowicz coraz lepiej czują się w ekipie trenera Taraszkiewicza, co było widać na sudeckim parkiecie. Pierwsza kwarta obfitowała w liczne faule - 7 po stronie gospodarzy, a 6 było dziełem gości. Mimo otwartej gry to ligowy outsider po 10 minutach prowadził 27:23. W drugiej "ćwiartce" faworyzowany Sokół zaliczył 13-punktową serię wychodząc na prowadzenie 36:27, a następnie 39:29. Kiepska skuteczność oraz liczne straty nie podłamały gospodarzy, którzy m.in. po celnych "trójkach" Hajnsza oraz Prostaka doprowadzili do remisu 42:42. W końcówce pierwszej połowy Prostak ponownie uradował kibiców zgromadzonych w hali przy ul. Sudeckiej dokładając kolejne trafienie za 3 pkt. i do szatni zawodnicy schodzili przy stanie 47:48.
Po zmianie stron emocje nadal rosły, a trener gości Dariusz Kaszowski kilkukrotnie usiłował wpłynąć na decyzje sędziów wdając się z nimi w niezrozumiałe dyskusje. Na początku trzeciej kwarty po punktach Sterengi Sudety prowadziły 53:48, ale czołowi zawodnicy gospodarzy notowali kolejne faule na swoim koncie. Przed decydującą odsłoną "sokoły" z Łańcuta prowadziły 64:60. W ostatniej kwarcie przyjezdni zdołali odskoczyć na 11 punktów (60:71 w 34. minucie), jednak miejscowi nie składali broni i przewinieniami próbowali odwrócić losy spotkania. Na 2 minuty przed końcem było już 71:76, ale ostateczny głos należał do lidera z Łańcuta, który po ciężkim boju pokonał czerwoną latarnię I-ligi 87:78. Poniżej poziomu, do którego przyzwyczaił jeleniogórskich kibiców, zagrał Łukasz Niesobski - w sumie z powodu szybkich fauli zagrał 27 minut, zdobył 13 punktów, ale miał też 9 strat. Kolejny double-double zanotował Wilusz (11 pkt. i 10 zbiórek), zaś w zespole gości bezkonkurencyjny był Wilczek, który popisał się dorobkiem 24 punktów i 17 zbiórek.
W następnej kolejce (28. stycznia, godz. 17:00) Sudety zagrają w Gdyni ze Startem, a na własny parkiet powrócą 4. lutego (godz.18:30) na konfrontację z kolejnym Startem - tym razem z Lublina.
Sudety Jelenia Góra - Sokół Łańcut 78:87 (27:23, 20:25, 13:16, 18:23)
Sudety: Sterenga 19, Prostak 13, Niesobski 13, Wilusz 11, Hajnsz 10, Józefowicz 7, Kijanowski 3, Balcerzak 2, Minciel, Bukowiecki.
Sokół: Wilczek 24, Pisarczyk 15, Szurlej 14, Hałas 11, Fortuna 10, Bogdanowicz 5, Balawender 4, Klima 4, Chromicz.