Okoliczności zabicia owczarka niemieckiego przez właściciela 58 – letniego Marka S. są makabryczne. Mężczyzna najpierw bił zwierzę na podwórku młotkiem po głowie. Gdy zauważył to jeden z sąsiadów, Marek S. zawlókł zwierzę do budynku gospodarczego i dobił go siekierą. Dzień później (1.01), około godziny 21.00, na miejscu zdarzenia pojawili się inspektorzy DIOZ, powiadomieni przez jednego z mieszkańców wsi.
Gdy nasi inspektorzy przyjechali na miejsce - na twarzy oprawcy widoczny był stres i zdenerwowanie - opowiada Konrad Kuźmiński z DIOZ. - Twierdził, że pies mu uciekł w noc sylwestrową. Jednak nic się nie zgadzało. Ślady krwi były w tym samym miejscu, o którym mówił zgłaszający, a na siekierce widoczne były krwawe smugi i sierść.
Około godz. 22.00, gdy mężczyzna udał się do pracy, obrońcy zwierząt wezwali policję. Funkcjonariusze pod jego nieobecność nie weszli jednak na posesję i inspektorzy DIOZ całą noc czuwali pod domem, aby zapobiec ewentualnemu zacieraniu śladów. Ostatecznie Marek S. został przesłuchany 2 stycznia rano przez policjantów w Zgorzelcu. Przyznał się do zabicia psa, jednak jak twierdził, chciał mu ulżyć w cierpieniu. Według niego zwierze było chore. Markowi S. grozi kara do piciu lat pozbawienia wolności.