Odrapane elewacje i klatki schodowe, zagrzybione i popękane ściany w mieszkaniach, zarośnięte otoczenie, dziurawe rynny – taki obraz przedstawiają dwa budynki przy ul. Józefa Hoene–Wrońskiego, w których znajduje się kilkanaście mieszkań socjalnych i komunalnych. – Miasto zachowuje się jakby o nas zapomniało – mówią rozżaleni lokatorzy. – A nasze domy to nie jest żaden slams zamieszkały przez jakąś patologię.
- Tu od wielu lat nie było żadnych remontów – opowiada jedna z lokatorek, pani Agnieszka. - Ostatnio kilka lat temu naprawiono tylko dach, a proszę popatrzeć w jak opłakanym stanie są domy i ich otoczenie. Nasze dzieci nie mają się gdzie bawić, nie ma tu nawet jednej huśtawki, ani piaskownicy. Wygląda na to, że ZGKIM zupełnie o nas zapomniał. - Niektórzy mówią, że nie warto inwestować w te budynki, bo tu mieszka patologia i co by nie zrobić to i tak zdewastują – dodaje pani Teresa. - Kiedyś, owszem, mieszkały tu osoby, które niszczyły mieszkania i klatki schodowe, ale dawno już się stąd wyniosły. Wiem, że część sąsiadów zalega z czynszem, ale są też tacy, którzy płacą i dlaczego oni mają cierpieć?
- Rozumiem oburzenie części mieszkańców tych domów, którzy regularnie wywiązują się ze swoich zobowiązań czynszowych, ale niestety większość ma spore zaległości – mówi dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej Jerzy Lenard. - Dla tych dwóch budynków sięgają one 500 tysięcy złotych. Skąd w tej sytuacji mamy brać pieniądze na inwestycje w estetykę tych domów? Pragnę, jednocześnie dodać, że w ostatnim okresie nie mieliśmy żadnych zgłoszeń od mieszkańców o konieczności remontów. Ostatnie pochodziło sprzed czterech lat i dotyczyło naprawy schodów na skarpie. Została ona wykonana. Przeprowadzony w ubiegłym roku przegląd techniczny nie wykazał też, aby stan budynków zagrażał bezpieczeństwu lokatorów.