- Do tragedii doszło podczas młodzieżowych zawodów lekkoatletycznych w USA. Zginął kibic, który został trafiony młotem. Mężczyzna zmarł na miejscu. Stacja telewizyjna relacjonowała, że po oddanym rzucie młot poleciał w trybuny, a mężczyzna tuż przed śmiercią zasłonił swoją żonę i syna. Był ojcem zawodnika z Colorado United Track Club. Młot, którym rzucają mężczyźni, waży siedem kilogramów, kobiety używają czterokilogramowego sprzętu - czytamy w materiale Eurosportu.
-Jesteśmy załamani tym okropnym wypadkiem i skupiamy się na wspieraniu wszystkich poszkodowanych - powiedziała kanclerz kampusu uniwersyteckiego Jennifer Sobanet.
Śmiertelne wypadki na zawodach lekkoatletycznych zdarzają się rzadko, jednak się zdarzają.
W 2017 roku młot zabił studenta podczas uniwersyteckich zawodów lekkoatletycznych w stanie Illinois. Natomiast wypchnięta przez miotacza kula zabiła sędziego podczas mistrzostw USA w Los Angeles w 2005 roku.
Wypadek na Dolnym Śląsku
W jednym z przykrych zdarzeń brał także udział, związany z Dolnym Śląskiem młociarz Paweł Fajdek.
Trener Czesław Cybulski stał w polu rzutu. Z tej perspektywy przyglądał się rzutowi Pawła Fajdka. Nie spodziewał się, że siedmiokilogramowy młot rzucony przez mistrza świata poleci tak daleko i nie udało mu się w porę odsunąć.
Młot trafił go w nogę, łamiąc kość piszczelową i uszkadzając mięśnie łydki.
Wypadki zdarzały się także w przeszłości w trakcie znacznie bardziej prestiżowych imprez. W 2007 roku odbyły się zawody Złotej Ligi w Rzymie.
29-letni francuski skoczek w dal spokojnie przygotowuje się do swojej próby. Nagle czuje mocne ukłucie w prawym boku, a następnie widzi wokół siebie przerażone oczy rywali, sędziów i organizatorów. Jeszcze wtedy nie wiedział, że w plecy, na głębokość 10 centymetrów, wbił mu się oszczep nieszczęśliwie wyrzucony przez fińskiego zawodnika.