Zbigniew Misiuk może spać spokojnie. Mimo że sąd miał zastrzeżenia do jego postępowania, to jednak go uniewinnił. Wyrok jest nieprawomocny, a prokuratura zapowiada apelację
Urzędnik został oskarżony o niedopełnienie obowiązków służbowych. Nie zabezpieczył w porę śladów i dowodów przestępstwa – uznała jeleniogórska prokuratura. Jej zdaniem zwlekał z przejęciem dokumentów, dotyczących podlegającego mu MOPS-u. Mogło to utrudnić śledztwo.
– Urzędowi miejskiemu nie zależało, by wyjaśnić tę sprawę – mówiły Violetta Kania, Justyna Mazurkiewicz, Regina Cap i Małgorzata Wojnarowicz, pracownice MOPS-u, które zawiadomiły władze o nieprawidłowościach w pracy swej przełożonej.
Aleksandra F., kierowniczka ośrodka, o oskarżeniach dowiedziała się w kilkanaście godzin od chwili, w której pismo pracownic dotarło do urzędu. To dało jej czas na ewentualne skorygowanie obciążających ją dokumentów. Władze miasta na sygnał o nieprawidłowościach zareagowały dopiero po dwóch dniach. Burmistrz zawiadomił prokuraturę i wysłał do MOPS-u komisję. Według prokuratury, władze miasta powinny zrobić to natychmiast po otrzymaniu skargi.
Sąd uniewinnił samorządowca. – Działań burmistrza nie można nazwać wzorcowymi, ale brak dowodów, że celowo zwlekał z powiadomieniem prokuratury – stwierdził sąd. Zbigniew Misiuk od początku twierdził, że zrobił wszystko, do czego zobowiązuje go jego funkcja. Prokuratura zamierza złożyć apelację do sądu wyższej instancji.
W sprawie MOPS-u toczy się odrębne śledztwo: prokuratura wkrótce oskarży sześć osób, m.in. kierowniczkę Aleksandrę F. i księgową Renatę M. Podejrzane m.in. do faktur za pogrzeby dopisywały kwoty, które faktycznie nie zostały wydane. Kiedy to zaniepokoiło jedną z podopiecznych, wręczyły jej 1000 zł łapówki, co miało ją przekonać, żeby zapomniała o sprawie.