Do próby morderstwa doszło w nocy z 7 na 8 maja. Niedoszła ofiara, Sebastian P. około północy zadzwonił do swojego kolegi Kamila L. ze pobliskiej wsi gdzie obaj mieszkali, z prośbą aby przyjechał po niego samochodem do Kamiennej Góry, gdzie był u dziewczyny. Obaj mężczyźni umówili się pod kinem.
Po godzinie Kamil L. zjawił się w umówionym miejscu lecz wraz z nim w aucie siedzieli również Kamil M i Jarosław D. Nie wzbudziło to jednak żadnych podejrzeń Sebastiana P. Jadąc w kierunku swojej wsi prowadzący auto Kamil L. zaproponował, żeby zatrzymali się na papierosa i zjechał z głównej drogi na boczną, wiodącą do nieczynnego kamieniołomu w Borównie.
Gdy dotarli na miejsce i wysiedli z auta niczego nie spodziewającego Sebastiana P. zaatakował Jarosław D., uderzając go łańcuchem po nogach. Kiedy napadnięty upadł kompani bijącego zaczęli go kopać, a następnie podduszać zakładając foliowe reklamówki na głowę. Usiłowali też szczypcami uciąć mu kawałek małego palca ręki. Krzyczeli, że go załatwią, gdyż jest konfidentem policji, który zakapował ich za kradzież alufelg samochodowych. Potem oprawcy związali nogi swojej ofiary i po zaczepieniu sznurka do haka holowniczego auta wlekli go po ziemi przez około 20 metrów.
Potem Jarosław D. poddusił ponownie Sebastiana za pomocą łańcucha okręconego wokół szyi. Mężczyzna na moment stracił przytomność, a gdy ją odzyskał poczuł, że jest oblewany jakąś cieczą, którą napastnicy zamierzali podpalić. Na szczęście dla Sebastiana P. jego kaci nie mogli znaleźć zapalniczki. Gdy udali się w jej poszukiwaniu do auta, udało mu się uwolnić jedną nogę z więzów i skoczyć do nieczynnego wyrobiska kamieniołomu, częściowo wypełnionego wodą. Napastnicy, aby uniemożliwić mu ucieczkę obrzucili go kamieniami, a gdy ten usiłował wyjść na brzeg, jeden z nich uderzył go głazem na sznurku w plecy. Cios ten sprawił, że Sebastian B. ponownie wpadł do wody. W tym momencie mężczyzna, aby oszukać swoich prześladowców postanowił udawać martwego i podstęp ten się udał.
Trójka niedoszłych zabójców przekonana że Sebastian P. nie żyje odjechała autem. Pobity mężczyzna po jakimś czasie wyszedł na brzeg, a następnie po kilkukilometrowym marszu dotarł do jednego z gospodarstw w Krzeszowie. Mieszkająca tam kobieta udzieliła mu pomocy i zawiadomiła policję. Mundurowi w ciągu kilku następnych godzin ujęli wszystkich napastników. Jeden z nich, Kamil M., odpowie dodatkowo za naruszenie nietykalności funkcjonariusza, którego w trakcie zatrzymania zaatakował siekierą.