Koszmar mieszkańców z budynku przy ul. Powstańców Śląskich 3 rozpoczął się w lutym 2007 roku, kiedy w obiekcie wybuchł pożar. Od tego czasu lokatorzy prowadzą ciągłą walkę o normalne życie. Trzy lata temu stwierdzono, że wszystkie rodziny powinny zostać stamtąd przekwaterowane, bo budynek nie nadaje się do zamieszkania, ani do remontu.
Zakład Gospodarki Lokalowej Północ mieszkańców jednak nie przekwaterował, bo w mieście brakuje zastępczych lokali. Zgodnie z obietnicą ograniczył jednak jakiekolwiek inwestycje w budynku. Stąd załatwienie nawet drobnej sprawy, to dla mieszkańców ciągła walka. Przez miesiące lokatorzy prosili o naprawę dachu i bocznej ściany. O ile te prośby częściowo zostały wysłuchane, o tyle tak podstawowe sprawy, jak remont klatki schodowej, wymiana doszczętnie zniszczonych drzwi wejściowych czy naprawa awarii wody, zostały odłożone na później. Na kiedy? Tego nikt nie wie.
– Czujemy się jak ludzie gorszej kategorii. W takich warunkach ani ja, ani moja żona po wylewie i zawale, która leży w łóżku i wymaga stałej opieki, nie przeżyjemy tej zimy. Jest tylko pytanie, czy to kogokolwiek obchodzi? Urzędnicy siebie traktują jak nadludzi, zabiegają o swoje stołki, siedzą w ciepłych, czystych pomieszczeniach. Nas traktują jak zwierzęta, od lat. 20 lat temu, kiedy dostaliśmy tu przydział ówczesny prezydent zapewniał, że to tylko na pół roku. Po tym czasie mieliśmy dostać mieszkania zastępcze. Skończyło się na obietnicach. Teraz nie mamy w domu wody, nie kapiemy się, nie pierzemy, nie mamy jak spuszczać wody z toalety. Nie chcę pokazywać twarzy, ani podawać nazwiska, bo to uwłacza mojej godności. Godności człowieka, którym dla ZGL – u od dawna nie jestem – mówi pan Stanisław.
O sprawy lokatorów walczy natomiast pani Maria Sulima. To ona kilkanaście razy w miesiącu odwiedza ZGL i przypomina o problemach mieszkańców. Zgłaszała też pilną potrzebę wymiany drzwi wejściowych do budynku. Obecnie są kompletnie zniszczone i nie można ich zamknąć. ZGL obiecał też lokatorce wymianę wyeksploatowanego pieca kaflowego, którego do tej pory nie dostała. Najpilniejszą sprawą jest jednak doprowadzenie wody do mieszkań.
- Poza rurami z wodą, w piwnicy popękały jeszcze rury kanalizacyjne. Teraz idąc po wodę chodzimy po fekaliach i kale. Nosimy wodę w wiaderkach i butelkach. Ja pracuję, a nie mam nawet możliwości się porządnie umyć. Na bieżąco płacę czynsz, co miesiąc reguluję zaległości w wyznaczonych ratach, a żyję jak człowiek z kompletnego marginesu społecznego – mówi pani Maria.
Wczoraj, (16.12) zamarzło ujęcie wody w piwnicy. W tej sprawie interweniowaliśmy u dyrekcji ZGL Północ. Jego dyrektor Lucyna Januszewska, dyrektor zapewniała nas, że dzisiaj (piątek) wyśle do budynku hydraulika oraz pracownika, który zabezpieczy piwnice przez mrozem. Zastrzegła też, że tylko pani Maria Sulima płaci za czynsz i spłaca zaległości. Pozostali lokatorzy mają sądowe wyroki eksmisji.
- Poza zabezpieczeniem piwnicy, nie będziemy więcej inwestować w ten budynek, bo jest to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Nie doprowadzimy wody do mieszkań tych ludzi, ponieważ ona ponownie zamarznie. Wystąpię o wykonanie wyroku eksmisyjnego i przeniesienie tych dwóch rodzin do lokali zastępczych czyli do hoteli wskazanych mi przez urząd miasta. Kiedy pani Sulima spłaci natomiast swoje zadłużenie, będzie mogła starać się o inne lokum. Obecnie takiego prawa nie ma - mówi Lucyna Januszewska.