„Straż porządkowa – kompromis z teatrem” odbyła się wczoraj o 17.30 w Sali Nova JCK przy ulicy 1-go Maja 60. Tak samo, jak to było w przypadku innych sztuk wystawianych w ramach „PESTKI”, i tym razem na spektakl przybyła tłumnie zebrana publiczność, która – co ciekawe, nie do końca publiczność stanowiła. Co mamy przez to rozumieć? To, że „Straż porządkowa – kompromis z teatrem” angażuje w swoją strukturę zarówno aktorów, jak i widzów, przez co nie tyle spektakl obserwujemy, ile bierzemy w nim czynny udział.
Sztuka powstała na podstawie dramatów Tadeusza Różewicza. Należy jednak podkreślić, że sama w sobie dramatem nie jest, a „przedstawieniem dramatów” konkretnych postaci, które stanowią odzwierciedlenie ludzi wchodzących na rynek pracy. Osób, którym przyszło borykać się z całą gamą problemów i barier stawianych przed kimś, kto rozpoczyna karierę zawodową czy to w pracy aktora (kontekstem są tutaj choćby odtwórcy głównych ról, studenci PWST we Wrocławiu), czy informatyka, prawnika, fotografika, kucharza, ślusarza itd.
– Ideą spektaklu jest ukazanie dramatów ludzi, którzy próbują, lub dopiero zaczną próbować przebić się na rynku pracy. W sztuce tej, występują młodzi aktorzy, studenci będący nadzieją polskiego teatru, którzy już wkrótce zmierzą się z brutalną rzeczywistością, będą zmuszeni do poszukiwań swojego miejsca w aktorstwie. Nie o aktorstwo jednak tu chodzi, ale o ukazanie problemów dotyczących nas wszystkich wykształconych w najróżniejszych zawodach, którym ciągle broni dostępu jakaś tam „Straż porządkowa” – mówiła nam Ula Kijak, reżyser sztuki.
„Straż porządkowa – kompromis z teatrem” to sztuka ciekawa nie tylko dlatego, że dotycząca trudnej codzienności dzisiejszej Polski i młodych Polaków, ale i pod względem formalnym. W spektaklu tym humor, poezja, ironia i sprzeczność miesza się z realizmem i gorzką refleksją o otaczającym nas świecie korupcji, komercji, prywaty czy kolesiowstwa. Świecie, w którym nie liczą się umiejętności i kompetencje lecz układy i układziki. Ogląda się świetnie, ale przełknąć trudno.
– Mocne, inteligentne i do bólu prawdziwe. Szczególnie dla takich jak ja, którzy dopiero co ukończyli studia, wrócili do domu i pozostają na bezrobociu. W kieszeni, mamy wyróżnienia i dyplomy, ale co z tego? To nic nie znaczy, żaden atut w konfrontacji ze „Strażą porządkową”. I o tym ta sztuka mówi – ocenił wczoraj Mateusz Bigus, jeden z uczestników spektaklu.