Wiele się mówi o niechęci ludzi do tzw. kolosów, czyli centrów handlowych i hipermarketów. Kogo nie spytać to mówi, że markety są „be”, sprzedają towar trzeciego sortu, wykorzystują pracowników, a trzeba wspierać mały handel i robić zakupy w osiedlowych sklepach u pani Zosi, Marysi, etc. Jeśli taka opinia panuje rzeczywiście wśród jeleniogórzan to jak wytłumaczyć to co działo się w związku z otwarciem Carrefour-a, który w środę stał się jeleniogórską Mekką?
Od rano przybytek mieszczący się przy Alei Jana Pawła II oblężony był przez tysiące konsumentów. Znalezienie wolnego miejsca dla samochodu na niemałym parkingu przy Centrum Handlowym „Echo” było marzeniem ściętej głowy, a zdobycie koszyka lub wózka to był już nie lada wyczyn! Załóżmy, że potencjalny konsument nie zraził się wspomnianymi przeciwnościami losu i zdecydował się na przekroczenie „wrót raju”. Co tutaj na niego czekało? Na pewno duchota, nieprawdopodobny tłok, kilkudziesięciominutowe kolejki do większości stoisk i na pożegnanie ponad godzinne oczekiwanie w kolejce do kasy – to negatywy. Jakie były pozytywy? Z pewnością możliwość spotkania w jednym miejscu większości swoich znajomych no i możliwość skorzystania z „cud” promocji, o których trąbiono co rusz przez radiowęzeł lub nagabywały do skorzystania z nich przemęczone hostessy.
Nie miałem okazji być świadkiem otwarć pozostałych jeleniogórskich marketów i po raz pierwszy uczestniczyłem w takim wydarzeniu. Naprawdę jestem zaskoczony, iż w naszym mieście można jednego dnia wyciągnąć tylu ludzi z domu. Szkoda, że dokonał tego hipermarket, a takie tłumy nie pojawiają się w innych miejscach naszego miasta np. na Stadionie Miejskim na meczach Karkonoszy… Pomarzyć zawsze można szczególnie teraz gdy ten zasłużony klub pogrąża się w agonii i nikt w Ratuszu nie jest zainteresowany jego losem, który być może w przyszłym sezonie będzie losem klubu z ligi okręgowej... Smutna prawda jest taka, że w naszym mieście nie ma nic dla mas, a zatrważające jest to, iż oferta Jeleniej Góry dla ludzi chcących spędzić czas poza domem przegrywa z weekendem w hipermarkecie…