Do Jeleniej Góry, a konkretnie Cieplic, Kazimierz Klimkiewicz przyjechał ze swoją rodziną (mamą Wandą, ojcem Bronisławem, siostrami Anną, Henryką i Stanisławą) w lipcu 1947 roku. Tu skończył szkołę podstawową, a następnie szkołę zawodową przy Fampie o kierunku tokarz i Technikum Mechaniczno-Papiernicze. 23 miesiące służył w wojsku w Kożuchowie. – 19 lat pracowałem w Fampie w dziale przygotowania produkcji, od 16 września 1971 roku do 1994 roku przepracowałem w firmie Stomil Podgórzyn w dziale zaopatrzenie – wspomina jeleniogórzanin.
W 1960 roku pan Kazimierz poznał swoją żonę Eulalię. – Kopałem piłkę na boisku, a ona tam przychodziła popatrzeć jak gramy. Od razu mi się spodobała, miała piękną twarz. Chodziłem tak za nią dwa lata, aż w końcu została moją żoną – wspomina pan Kazimierz.
Zanim jednak pan Kazimierz trafił do Jeleniej Góry i ułoży tu sobie życie, uciekał z rodzicami i rodzeństwem z kolonii Wandówka, powiat Włodzimierz Wołyński. - Urodziłem się w Wandówce 6 lutego 1935 roku, a 11 lipca 1944 roku uciekliśmy z rodziną spod ukraińskich noży – opowiada pan Kazimierz. – Trafiliśmy do obozu w Raisdorfie koło Kiel. W tym obozie byli nie tylko Polscy, ale i Francuzi, Belgowie, Albańczycy, Rosjanie, Łotysze i Ukraińcy. Po kapitulacji Polaków, przeniesiono mnie do szkoły w Kiel, następnie stamtąd trafiliśmy do Meierwik. Rodzina mojego ojca trafiła na Sybir za posiadanie broni, bo byli w niej gajowi. Po wojnie ojciec odnalazł swoją pozostałą rodzinę, która z Sybiru wróciła do Polski. Jego siostra Leokadia zaprosiła go do siebie. Tak trafiliśmy do Cieplic. Dlatego tak ważna jest dla mnie prawda historyczna. Przecież w 1943 roku podczas rzezi na Wołyniu zginęło około 50-60 tysięcy Polaków. Nam się udało, ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Dlatego postanowiłem krzewić prawdę o tym, co się działo. 15 lat temu na cmentarzu przy ul. Jagiellońskiej w Cieplicach własnoręcznie wykonałem tablicę upamiętniającą zbrodnię katyńską i wołyńską (najpierw wykonując szablon z tektury), a w tym roku ją odnowiłem. Taki napis wykonałem po raz pierwszy w 1984 roku, ale następnego dnia już tego nie było – mówi jeleniogórzanin.
Pan Kazimierz podkreśla, że dopóki będzie żył, będzie przypominał o tym co się stało. – Chcę by młode pokolenia pamiętały, by nie zapomniały o tych strasznych wydarzeniach. To moja życiowa misja, mój obowiązek. 7 lipca br. pod parlamentem będzie pikieta, by rząd uchwalił, że rzeź z 11 lipca 1943 roku na Wołyniu była ludobójstwem. Ja niestety nie dam rady już pojechać ze względu na zdrowie, ale będę akcentował tą sprawę na miejscu. Jak napisał kiedyś Adam Mickiewicz: "jeśli zapomnimy o tym co się stało, to niech Bóg o nas zapomni", stąd właśnie ta tablica w Cieplicach, bo jakże niewielu teraz chce pamiętać o tej trudnej historii - dodaje K. Klimkiewicz.